W 2003 r. kobieta zarzuciła Polsce naruszenie prawa do poszanowania życia prywatnego poprzez nieuzasadnioną odmowę wykonania zabiegu przerwania ciąży z powodów medycznych. Ciąża i poród mogły przyczynić się do odklejenia się siatkówki, a w konsekwencji do utraty przez nią wzroku. Potwierdzali to specjaliści okuliści. Na zabieg nie zgodzili się ginekolodzy, negując wskazania medyczne. W marcu br. Trybunał uznał zasadność skargi Alicji Tysiąc i zasądził 25 tys. euro zadośćuczynienia, które miał wypłacić polski rząd. W czerwcu Polska odwołała się od tego wyroku. Teraz Trybunał odrzucił to odwołanie.


Anna Monkos: Gdy dzisiaj przyszło oficjalne orzeczenie Trybunału, usłyszałam westchnienie ulgi.
Alicja Tysiąc: Bardzo się denerwowałam, jak się to skończy. Przechodziłam straszny stres. To jest nie do opowiedzenia. Przez dwie ostatnie noce nie zmrużyłam oka.

Cieszy się pani, że to już koniec?
Najpierw muszę ochłonąć. Za jakiś czas pewnie się uspokoję. Tak. Myślę, że to już koniec mojej długiej walki.

Wierzy pani, że rząd szybko wypłaci 25 tys. euro?
Liczę, że tak. Ale czy na pewno? Różne rzeczy w Polsce się dzieją... Ale ja naprawdę ufam, że to już koniec.

Słyszałam, że pani rodzinie groziła eksmisja. Żyje pani z renty. Pieniądze pójdą na życie?

Bardzo potrzebuję tych pieniędzy. Bardzo. Dla siebie i dzieci. Potrzebuję środków na opłacenie mieszkania, na edukację dzieci.

A jak to wygląda w pani środowisku? Deklaruje pani, że jest osobą wierzącą. Słyszałam, że ksiądz żądał, by przed pierwszą komunią dziecka oficjalnie wycofała się pani z wcześniej wypowiadanych słów.
Chodzę już do innego kościoła. Ale dostawałam listy, żebym się wreszcie obudziła”. Część była z modlitwami. Tak, dostawałam takie listy. Ale ja się tym nie przejmuję. Teraz najważniejsze jest zdrowie moje, dzieci i to, żebym mogła im pomóc. Żeby nie miały takich problemów jak ja.

50 organizacji obrońców życia pisało do Strasburga, namawiając Trybunał, by nie uznał pani roszczeń. Czy pani ktoś próbował pomóc?
Organizacji katolickich, które wysyłały petycje w mojej sprawie, było ponad 60. Ale żadna z nich nie oferowała mi pomocy. Byłam zdziwiona, że tak się angażują w tę walkę, ale ani mnie, ani moim dzieciom nie chcą udzielić wsparcia. Ale pomagają mi organizacje feministyczne. Jak tylko mogą.

W dniu, w którym rozpoczęła pani walkę z rządem, stała się pani bohaterką feministek. Czy w kampanii wyborczej jakaś partia, np. Partia Kobiet, starała się o pani poparcie?
Nie. Ale powiem pani... Przepraszam, jak mnie pani nazwała?

Bohaterką feministek.
Ja się nią nie czuję. Czuję się zwykłą kobietą, która chciała pomóc wielu kobietom w trudnej sytuacji. Różne trudne przypadki się zdarzają w życiu. O pieniądze dla siebie zaczęłam zabiegać bardzo późno. Zarzuca mi się, że chodziło mi tylko o nie, a to nieprawda. W mojej walce najważniejsze były prawa kobiet. Niedawno dostałam e-maila od pewnej pani. Pisała, że ma poważne problemy, i pytała mnie, co ma robić. Bała się, że kiedy zacznie walczyć, sprawa zostanie nagłośniona. Odpisałam jej, żeby nie zwracała uwagi na to, co ludzie mówią. Że najważniejsze jest jej zdrowie. Inni ludzie też piszą do mnie e-maile z prośbą o dobre słowo. Dużo to dla mnie znaczy. To jest bardzo szczególna sprawa, kiedy mogę kogoś umocnić i pomóc mu. Cieszę się, bo mam poczucie, że dodaję tym ludziom siły.

Aborcja powinna być legalna?
Powiem tak: jestem osobą wierzącą i niepotrzebne są żadne zakazy, żebym nie dokonała aborcji. To jest sprawa między mną a Bogiem. A nie między mną a jakimiś osobami postronnymi, które debatują, co mi wolno, a czego nie. I wyzywają mnie, że jestem morderczynią, że powinno mi się odebrać prawa rodzicielskie. Dlaczego? Przecież ja jestem normalną osobą! Nie piję. Bardzo dobrze wychowuję swoje dzieci. Chodzą dobrze ubrane, nie są głodne. W Polsce aborcja jest naprawdę bardzo ciężkim i trudnym tematem. Ale uważam, że ustawa o planowaniu rodziny powinna zostać złagodzona.

Wtedy kobietom łatwiej będzie podjąć decyzję o usunięciu ciąży?
Oczywiście, że nie! To nie jest prosta decyzja. Ja nie poszłam sobie do lekarza ot tak! Z decyzją, że usunę ciążę. To był trudny, bardzo trudny temat. Żałuję, że ludzie tego nie rozumieją, że ciągle mieszają mnie z błotem.





























Reklama


Prof. Magdalena Środa, filozof, etyk

Na szczęście Europejski Trybunał Praw Człowieka jest całkowicie niezależny od naszych wpływów politycznych, więc można być całkowicie pewnym czystości werdyktu. Zwyciężyło prawo i sprawiedliwość, a polski rząd na szczęście przegrał. W Polsce kobiety mają prawo do legalnej aborcji. Alicji Tysiąc bezzasadnie tego prawa odmówiono. Werdykt Trybunału to znak, że prawa trzeba przestrzegać. Że niezależnie od klauzuli sumienia dyrektor szpitala ma obowiązek wskazać pacjentce miejsce, gdzie będzie mogła wykonać zabieg. Czy teraz, po werdykcie, lekarze będą tak robić? Nie. W to nie wierzę, ale cieszę się, że są sprawiedliwe wyroki sądowe, które uświadamiają nam, że żyjemy w kraju, który jest reliktem XIX-wiecznej Europy, gdzie kobiety są obywatelkami drugiej kategorii.

Manuela Gretkowska, pisarka, szefowa Partii Kobiet

Znakomita wiadomość. Szkoda tylko, że Polki są bezsilne we własnym kraju i muszą się odwoływać do Europy, aby wywalczyć sprawiedliwy wyrok w tak ważnych dla siebie sprawach. W dobrze urządzonym państwie kobiety mają poczucie wsparcia od państwa. Sprawa Alicji Tysiąc pokazuje, że w Polsce takiego poczucia nie mają. Kobiety są skazane na uznaniowość lekarzy bez możliwości odwołania się od ich decyzji. Tak nie może być.

Jolanta Szczypińska, posłanka Prawa i Sprawiedliwości
Przedziwna decyzja. W głębi serca i sumienia się z nią nie zgadzam, budzi mój moralny sprzeciw. Trybunał broni prawa Alicji Tysiąc do aborcji, a nie broni prawa jej dziecka do życia. To jest niezgodne z naszym systemem wartości. Nie można narzucać nam nowych norm, Polska jest krajem katolickim, tu się nie kładzie na jednej szali czyjegoś wzroku i słuchu, a na drugiej życia. Pani Alicji Tysiąc pogorszył się wzrok - to bardzo przykra sprawa. Ale to jest niewspółmierny problem do wagi życia jej dziecka. Decyzja Trybunału otworzyła furtkę do bardzo niebezpiecznych nadużyć, bo kobieta po porodzie może ponosić różne uszczerbki na zdrowiu. Boję się, żeby teraz któraś nie zażądała aborcji, powołując się na to, że ciąża może wpłynąć na jej otyłość. Z jednym jednak muszę się zgodzić: powinna być jakaś instancja odwoławcza od decyzji lekarza, który jak na razie orzeka uznaniowo, czy aborcja jest dopuszczalna, czy też nie.

Izabela Jaruga-Nowacka, posłanka SLD
Rząd polski niepotrzebnie narażał się na pośmiewisko, składając odwołanie od werdyktu Trybunału, bo uzasadnienie do tego werdyktu było dla Polski miażdżące. Polski wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy to była kolejna próba szykanowania Alicji Tysiąc. Jak można? Ta kobieta ma złą sytuację zdrowotną, sama wychowuje troje dzieci, a więc ma także złą sytuację materialną. Dlatego cieszę się, że Trybunał tak szybko odpowiedział. Dzięki temu pani Alicja szybko dostanie odszkodowanie. Organizacje kobiece próbowały znaleźć jej pracę, ale z taką wadą wzroku to niezwykle trudne. Teraz ona będzie miała środki do życia dla siebie i córek. Z tego jestem bardzo zadowolona.