Substancja, która jednych może odstraszać odorem przepoconych skarpetek, a innych czarować aromatem wanilii, nazywa się androstenon. Androstenon to związek chemiczny, który powstaje w wyniku rozkładu testosteronu, jednego z najważniejszych męskich hormonów płciowych. Choć jest produkowany w organizmach zarówno kobiet, jak i mężczyzn, to w przypadku panów powstaje go o wiele więcej. W efekcie stężenie androstenonu np. w pocie jest również wielokrotnie większe. I dlatego właśnie ta substancja stanowi główny składnik męskiego zapachu - dowiadujemy się z DZIENNIKA.

Reklama

Choć o istnieniu androstenonu naukowcy wiedzieli już od dawna, wiązała się z nim pewna zagadka. Otóż dla różnych ludzi androstenon może różnie pachnieć. Jedni uznają aromat tej substancji za ostry i nieprzyjemny, jednak są i tacy, którzy w ogóle go nie dostrzegają. Dla innych z kolei androstenon ma zapach wanilii.

Wyjaśnieniem tego fenomenu zajęli się naukowcy z amerykańskich Rockefeller University oraz Duke University. Przeprowadzili oni eksperyment, w którym wzięło udział niemal 400 ochotników. Najpierw prof. Leslie Vosshall, szefowa Laboratorium Neurogenetyki i Zachowania z Rockeffeller University, poprosiła uczestników o powąchanie 66 różnych zapachów. Wśród próbek znalazł się m.in. androstenon. Ochotnicy mieli ocenić, czy aromaty są przyjemne, czy nie. Następnie prof. Vosshall pobrała od ochotników próbki krwi, które następnie wykorzystała w badaniach genetycznych.

Równolegle nad tajemniczą substancją zapachową pracował zespół prof. Hiroaki Matsunamiego z wydziału genetyki molekularnej i mikrobiologii Duke University Medical Center. Tu odkryto, że za odczuwanie woni androstenonu odpowiada jeden z receptorów komórek nerwowych znajdujących się w naszym nosie – tzw. receptor OR7D4.

Reklama

Naukowcy mieli zatem podejrzanego, który mógł odpowiadać za różnice w ocenie i odczuwaniu androstenonu. Hipotezę miała zweryfikować analiza DNA ochotników, podczas której dokładnie przyjrzano się genom odpowiadającym za produkcję receptorów OR7D4. Pomysł natychmiast przyniósł owoce. "Dysponując tak potężną bazą danych, odkryliśmy, że osoby posiadające różne wersje genu OR7D4 różnie odczuwają zapach androstenonu" - mówi na łamach DZIENNIKA prof. Vosshall.

Wyjaśnienie tej zagadki przyniosła dalsza analiza DNA. Otóż naukowcy wykryli w obrębie zapachowego genu dwa miejsca, gdzie pojawiły się różnice w jego budowie. To oznaczało, że gen OR7D4 może występować w dwóch wersjach - RT lub WM. Ponieważ każdy z nas posiada w swoim materiale genetycznym po dwie kopie tego samego genu, może się zdarzyć, że u danej osoby obie kopie genu będą mieć postać RT lub WM. Jednak jeden człowiek może też być posiadaczem dwóch różnych odmian genu OR7D4.

"Właśnie od układu wersji genu zależy, jak będziemy odczuwać androstenon" - wyjaśniają naukowcy. Gdy wyniki testu węchowego zestawiono z wynikami analiz, okazało się, że osoby posiadające dwa geny w wersji RT uznawały zapach androstenonu za mocny i mówiąc delikatnie - przykry. Z kolei ludzie, w których DNA wykryto obie wersje genu (RT i WM), twierdzili, że ma on waniliową nutę. A czasem w ogóle go nie odczuwali.

Autorzy odkrycia nie zamierzają spocząć na laurach. "Androstenon to jeden z silniejszych feromonów. W przypadku zwierząt pełni on ważną rolę między innymi w porozumiewaniu się oraz życiu społecznym osobników" - wyjaśniają. Dlatego teraz badacze zamierzają sprawdzić, czy sposób odczuwania tego związku może wpływać także na zachowania ludzi.