Według nagłaśnianych w ostatnim czasie szacunków, do 2075 r. liczba ludności na świecie ma wzrosnąć do 9,5 miliarda. Raporty i naukowcy straszą, że Ziemia nie przetrwa przeludnienia i czeka nas apokalipsa. Podczas gdy wiele krajów azjatyckich bije na alarm, a Chiny trwają przy polityce jednego dziecka, Singapur we wzroście populacji widzi szanse na przyszłość i swój dalszy rozwój.

Reklama

Singapurczycy są jednak sceptycznie nastawieni do rządowych planów. Życie w centrum finansowym Azji, ich zdaniem, nie jest tak bajeczne, jakby się wydawało. Czystość, bezpieczeństwo, darmowy Internet dla wszystkich, świetnie funkcjonujący transport publiczny, ekskluzywne hotele, a z drugiej strony wysokie ceny nieruchomości i olbrzymia konkurencja o stanowiska pracy. Mieszkańcy Singapuru twierdzą, więc, że mimo iż żyją w jednym z najbogatszych krajów świata, na dzieci ich po prostu nie stać.

Jednak w dużej mierze Singapurczycy porzucają myśl o założeniu rodziny z miłości do luksusu. Nie są w stanie z niego zrezygnować, bo to ich styl życia, coś, co ich określa, a nawet już mentalność. Ubrania i torebki od Gucci, Prady, Chanel i Luis Vuitton, najnowsze gadżety, drogie samochody, ekskluzywne wakacje - tego pragną mieszkańcy miasta-państwa, paradoksalnie przyzwyczajeni przez państwo do komfortowego życia na najwyższym poziomie.

"Gdy przyjechałam do Singapuru, apetyt Azjatów na markowe dobra był dla mnie co najmniej zaskakujący. Niezależnie od wieku czy zarobków posiadanie markowej torby, portfela czy najnowszego iPhona, iPada, aparatu "lustrzanki", itp. to w Singapurze absolutny mus" - pisze Basia, Polka mieszkająca w Singapurze na swoim blogu Azjatycki Cukier.

Reklama

"Azjaci kochają swoje gadżety, błyskotki i markowe produkty (...). Pragnienie posiadania czegoś luksusowego jest wśród Singapurczyków naprawdę silne. To obsesja!" - dodaje.

Jest jeszcze jeden powód tego, że Singapurki nie chcą decydować się na dzieci. To miasto-państwo, w którym każda kobieta ma szanse na karierę równą mężczyźnie, a nawet większą. Nawet Polka, która ma chęci, ambicje i wykształcenie przyjeżdżając do Singapuru dostanie pracę w marketingu, branży PR, HR, reklamie itp, o jakiej w kraju może tylko pomarzyć. Zarobki, które wystarczają do samowystarczalnego życia są równie kuszące.

"W Polsce nietrudno zobaczyć ogłoszenie o pracę z dopiskiem, że preferowani są mężczyźni. W Singapurze preferuje się kobiety od sprzedawczyni w sklepie do wysokiego ranga managera i lekarza" - informuje autorka bloga Azjatycki Cukier.

Reklama

Dziecko jest zatem dla kobiet w Singapurze przeszkodą w drodze do samospełnienia. Jednak, mimo że na zaledwie 714 kilometrach kwadratowych, czyli obszarze o ponad połowę mniejszym od Londynu mieszka już 5,3 mln ludzi, rząd Singapuru zamierza przekonać obywateli do zakładania większych rodzin. Przeludnienie to mit, a dzieci rodzi się coraz mniej - podkreśla rząd i zakłada plan, że do 2030 roku populacja w państwie ma zwiększyć się nawet do 6,9 mln. Dzieci, a nie pracujące samotne kobiety zdaniem rządu, to szansa na stały, dynamiczny rozwój gospodarki.

Zmiany wprowadzane przez rząd Singapuru mogą jednak zachwycić obcokrajowców, w tym Polaków, którzy chcieliby rozpocząć karierę zawodową w jednym z najważniejszych światowych portów i centrów finansowych. Podjęto właśnie decyzję o przyznawaniu obywatelstwa specjalistom innych narodowości. Już dziś cudzoziemcy stanowią około 40 proc. ludności Singapuru, czyli prawie dwukrotnie tyle, co w 2000 roku.