Byłam bardzo młoda, kiedy spotkałam tego człowieka. Zaiskrzyło między nami od pierwszego wejrzenia. Zaczęliśmy się spotykać, stawaliśmy się sobie coraz bliżsi. Był moim pierwszym mężczyzną. Nie oczekiwałam od niego kwiatów, oświadczyn i obietnic miłości aż po grób. Ale chciałam być szanowana, szczególnie przez kogoś kto wiedział, że jest moim pierwszym mężczyzną.

Tymczasem stało się zupełnie inaczej. Po pewnym czasie zaczęłam być przez niego ignorowana i niezauważana. Tolerował mnie chyba tylko dlatego, że "byłam". Trwało to długo. Za długo... A ja żyłam jak w matni. Nie potrafiłam uwolnić się od niego. Kochałam go - przynajmniej tak wtedy mi się zdawało. To ja musiałam pierwsza wyciągać rękę po kłótni, dzwoni, przepraszać. Nasi znajomi dyskretnie zaczęli dawać mi do zrozumienia, że tak nie może być, ale ja byłam głucha na wszystkie ostrzeżenia.

Reklama

Ale pewnego dnia na wspólnych wczasach przejrzałam na oczy. Kiedy on wybrał (jak zwykle) towarzystwo kolegów oraz alkoholu - w jednej chwili spakowałam się i wyjechałam. Ależ zrobiło mi się lekko, dosłownie nie mogłam się nadziwić, że jest mi dobrze!!!

Po tygodniu to on zadzwonił pierwszy i powiedział: "Nawet nie wiesz jak cholernie mi ciebie brakuje". Ale dla mnie to wyznanie nie miało już żadnego znaczenia. Wyzwoliłam się od niego. Czułam się wolna, szczęśliwa i doświadczona.

Dziś już wiem, że kobiety nie powinny pozwalać się upokarzać i wykorzystywać mężczyźnie. Jestem teraz szczęśliwą mężatką, wkrótce urodzę drugie dziecko i mam pełną świadomość tego, co w relacji kobieta - mężczyzna jest najważniejsze. Są to szacunek i wzajemne zaufanie. Bez nich żaden związek nie ma szans.

Talan