Zwłaszcza że ma autentyczny talent i to coś, bez czego wielka kariera w show-biznesie nie jest możliwa - perfekcyjnie opanowaną umiejętność kreowania własnego wizerunku. W branży muzycznej nie jest bynajmniej nowicjuszką. Jej brat, Eric Stefani, wspólnie z kolegami założył rockową kapelę "No Doubt". W grudniu 1987 r. dalszemu istnieniu zespołu zagroziła tragedia - samobójczą śmiercią zginął wokalista zespołu. Nowego wokalisty nie musieli na szczęście długo szukać. Eric znalazł go we... własnym domu. Okazało się, że jego młodsza siostra Gwen nie tylko doskonale śpiewa (już wcześniej wspierała wokalnie No Doubt), lecz także świetnie czuje się na scenie. Znakomicie nadaje się na frontmenkę - twarz grupy.

Reklama

Przebój zrodzony z... nieszczęśliwej miłości

Zespół z nową wokalistką grywał w kalifornijskich klubach, lecz bez większego powodzenia. Ich pierwsza płyta okazała się kompletną porażką, a Eric Stefani opuścił zespół, by pracować nad popularną kreskówką „Simpsonowie”. W dodatku Gwen zakochała się w basiście Tomie Kanalu, ale ten nie był gotowy na stały związek. Najwyraźniej jednak nieszczęścia są najlepszym źródłem inspiracji. Trzecia z kolei płyta, pełna utworów opowiadających o bólu i złamanym sercu, okazała się przełomowa: sprzedano na świecie ponad 15 mln egzemplarzy, a piosenka „Don’t Speak”, czyli „Nic nie mów”, przez 21 tygodni była najczęściej odtwarzanym kawałkiem w amerykańskich rozgłośniach. Mało znany zespół w jednej chwili stał się sławny!

Inni odpoczywają, ona rzuca się w wir pracy

Sława nie ominęła oczywiście Gwen. Magazyn „People” umieścił ją na liście „50 najpiękniejszych ludzi”, kolorowe czasopisma zasypały propozycjami sesji zdjęciowych. Dynamiczna i zmysłowa Gwen zepchnęła w cień pozostałych członków grupy. A gdy w 2004 r. No Doubt zawiesił działalność, bo muzycy postanowili odpocząć, Gwen mogła wreszcie pomyśleć o solowej karierze. Płyta „Love. Angel. Music. Baby” była sukcesem. Gwen napisała część tekstów, zaśpiewała i... wylansowała modę na stroje rodem z japońskich komiksów. Okazało się, że jej talenty plastyczne dorównują muzycznym. Nic dziwnego, że swoje dalsze kroki Gwen skierowała w stronę świata mody. Zaprojektowała własną kolekcję, którą nazwała L.A.M.B. - od inicjałów tytułu swojej solowej płyty. Stroje spodobały się zarówno zwykłym dziewczynom, jak i gwiazdom. Noszą je m.in.: Halle Berry, Britney Spears, Paris i Nicole Hilton.

Reklama

Blondwłosa bogini i dziewczyna z sąsiedztwa

Pod koniec zeszłego roku wydała drugą płytę pt. „The Sweet Escape”, czyli „Słodka ucieczka”. To chyba ucieczka w górę list przebojów - płyta Gwen i niezwykle malownicze teledyski do pochodzących z niej piosenek z miejsca podbiły serca słuchaczy i widzów. Krytycy coraz częściej porównują Gwen do Madonny i wróżą jej karierę megagwiazdy. Ale Gwen nie do końca przypomina Madonnę, choć podobnie jak królowa popu stylizuje się na Marilyn Monroe i też poślubiła Brytyjczyka. Nie kryje się za fasadą wypracowanego wizerunku, pozostaje wciąż tą samą, spontaniczną, nieco nieokrzesaną dziewczyną z miasteczka Fullerton na kalifornijskiej prowincji. Jej piosenki są wyrazem autentycznych uczuć, a nie cyzelowanym przez muzycznych producentów produktem. Nie szokuje nikogo na siłę, jest po prostu sobą. I to jest sekret jej kariery, w której na pewno nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Zagrała już epizod w „Aviatorze”. Może więc po muzyce i modzie postanowi podbić ekrany kin…?