Przysłowie "chcesz być piękna - musisz cierpieć" przestało być aktualne. Gwiazdy kierują się nową zasadą - "chcesz być kochana - musisz cierpieć". W dowód miłości dają się nakłuwać igłą i oszpecać swoje ciało. Ale czy ich mężczyźni są tego warci?

Angelina Jolie przekonała się, że nie. Na lewym ramieniu zapisała imiona swojego drugiego męża - Billy'ego Boba Thorntona. Związek rozpadł się, a miejsce Thorntona na ręku aktorki zajął chiński smok. I jak się okazuje, nie na długo. Teraz i jego zastąpiono innym tatuażem. Jakim? Jolie kazała sobie "wyryć" współrzędne geograficzne miejsc, w których adoptowała dzieci.

Reklama

Tatuaż Halle Berry to kolejny dowód na to, że z dowodami miłości należy uważać. Aktorka namalowała sobie na pośladku imię swojego pierwszego męża Davida Justice'a. Po rozstaniu postanowiła zasłonić "eksa" malunkiem słonecznika. Berry przyznała się do błędu. "Czysta, gładka skóra jest zawsze lepsza" - tłumaczyła.

Tatuaż zamiast obrączki


Równie wylewna w okazywaniu uczuć jest Pamela Anderson. Zamiast tradycyjnej obrączki ślubnej, wytatuowała sobie na palcu imię męża - Tommy. Po rozwodzie kazała zmienić napis na Mommy. A do tego okazało się, że podczas robienia tatuażu tą samą igłą Tommy Lee zaraził ją żółtaczką typu C.

Bliźniacze dziary


Reklama

Zdaniem Britney Spears dowodem miłości jest zrobienie sobie z partnerem identycznych tatuaży. Ona oczywiście skorzystała z tej szansy. Po ślubie z Kevinem Federline'em "oddali" do nakłucia swoje nadgarstki.

Podobnie jak Britney uważają państwo Beckhamowie. Victoria i David mają zapisaną na sobie po hebrajsku frazę ze Starego Testamentu - "Należę do mojego ukochanego, mój ukochany należy do mnie". Chyba jednak nie do końca, bo David zaliczył już "skok w bok".

Hebrajski napis o miłości zaledwie dwa miesiące temu zniknął z przegubu ręki naszej rodzimej gwiazdy - Dody. Piosenkarka pozbyła się tatuażu z imieniem męża - "Kochać Radzia". Zastąpiły go nic nieznaczące bohomazy. Za co Radosława Majdana spotkał tak "okrutny" los? Za zdradę, nie inaczej.



Napis to za mało

Ania Świątczak i Michał Wiśniewski nie byliby sobą, gdyby nie mogli publicznie wyznać sobie miłości, i to za pomocą tatuażu. Im jednak napis nie wystarczył. Wokalistka Ich Troje wytatuowała sobie na łydce podobiznę ukochanego.

Jaki to piękny gest, dać się pokuć i oszpecić w imię miłości. Ale czy nie lepiej byłoby wykorzystywać tradycyjne i bardziej bezpieczne sposoby okazywania uczuć? Pół biedy, jeśli komuś zdarzy się jeden partner i co za tym idzie - jeden tatuaż na całe życie. Ale jeśli zmieniamy facetów jak rękawiczki lub co gorsze oni zmieniają nas? Wtedy musimy liczyć się podwójnym bólem - przy robieniu i usuwaniu tatuażu. Bo, że trzeba go usunąć, to jasna sprawa. Po co drażnić nowego partnera tatuażem z imieniem poprzedniego ukochanego?