Ta głośna sprawa wywołała lawinę komentarzy i wiele kontrowersji. Europejski Trybunał Praw Człowieka, badając sprawę Alicji Tysiąc, uznał w marcu, że prawa Polek, którym ciąża grozi pogorszeniem zdrowia, są łamane. Nie mają one bowiem pewności, że uzyskają na czas rozstrzygającą decyzję, czy mają prawo do aborcji. A zagrożenie zdrowia matki jest, zgodnie z polskim prawem, jednym ze wskazań do legalnej aborcji. Często zdarza się jednak, że sprzeczne orzeczenia lekarzy i przeciągająca się procedura w praktyce uniemożliwiaj skorzystanie z gwarantowanego przez prawo zabiegu przerwania ciąży.

Reklama

Zgodnie z wyrokiem, Alicji Tysiąc państwo musi wypłacić 25 tys. euro zadośćuczynienia oraz 14 tys. euro za poniesione koszty postępowania.

Piecha wskazuje, że wyniki prac specjalnego zespołu międzyresortowego są jasne: w przypadku Alicji Tysiąc postępowanie lekarzy było prawidłowe. Podkreśla, że wzrok kobiety się pogarszał, bo taki jest przebieg choroby, na którą zapadła. Twierdzi, że aby uniknąć ryzyka gwałtownego pogorszenia wzroku wskutek wysiłku związanego z porodem, zastosowano zapobiegawczo cesarskie cięcie.

Od początku członkowie rządu prezentowali w tej sprawie odmienne stanowiska. Zbigniew Religa po ogłoszeniu orzeczenia Trybunału mówił, że Polska nie ma podstaw, by się odwoływać. Wicepremier Roman Giertych domagał się od Rady Ministrów, by odwołanie wnieść.

Reklama

"W Polsce problemem jest to, że w sprawie aborcji lekarze kierują się swoimi przekonaniami, a nie wskazaniami medycznymi" - mówi Wanda Nowicka z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Dodaje, że odwołując się od wyroku Trybunału, rząd się skompromituje.

Eurodeputowany PiS Konrad Szymański nazywa taki tok myślenia prowincjonalnym. "Są ludzie, którzy najchętniej by widzieli, żebyśmy cały czas powtarzali cudze zdanie w tego typu sprawach. Każde podniesienie własnych argumentów nazywają kompromitacją" - mówi Szymański.

Według niego odwołanie się od wyroku Trybunału to dobry pomysł. "Nawet dla Trybunału sprawa nie jest zupełnie oczywista. Wyrok nie zapadł jednogłośnie. Przedstawione argumenty są wywiedzione z prawa do prywatności i przemilczają zupełnie fakt, że polskie prawodawstwo przewiduje podmiotowość dziecka poczętego" - wylicza Szymański.

Reklama

Po raz kolejny pokażemy światu radykalne i antydemokratyczne oblicze Polski. Bo prawa kobiet to jest bardzo istotna część demokracji. Alicja Tysiąc miała prawo przerwać ciążę, odmówiono jej tego prawa, a teraz próbuje się udowodnić, że kobieta powinna jednak rodzić w każdej sytuacji" - odpowiada Izabela Jaruga-Nowacka (SLD).

Rzecznik rządu Jan Dziedziczak nie potrafi określić, na którym posiedzeniu rządu zapadnie decyzja w tej sprawie. A na złożenie odwołania nie zostało już dużo czasu - termin mija 20 czerwca.

Zdaniem profesora prawa Zbigniewa Hołdy, Wielka Izba Trybunału może zająć się takim wnioskiem tylko w sytuacjach wyjątkowych, gdy chodzi o poważne sprawy o znaczeniu ogólnym lub zagadnienia dotyczące stosowania Konwencji Praw Człowieka. Sprawa Tysiąc na pewno taką nie jest. "Sądzę, że Wielka Izba Trybunału odrzuci wniosek lub wyda identyczny wyrok" - mówi prof. Hołda.

Alicja Tysiąc liczy, że mimo opinii swoich współpracowników premier Kaczyński stanie po jej stronie. Przyznaje, że jej sytuacja materialna jest zła. Do tego obrońcy życia poczętego zarzucili jej, że jest złą matką i powinno się jej odebrać prawo do opieki nad dziećmi. "Jestem pozostawiona sama sobie, państwo nie zaoferowało mi żadnej pomocy" - mówi Alicja Tysiąc.

W momencie zajścia w ciążę kobieta miała dwoje dzieci, poważną wadę wzroku i nosiła okulary minus 20 dioptrii. Trzech okulistów orzekło, że ciąża może spowodować pogorszenie wzroku. Odmówili jednak wydania zaświadczenia zalecającego usunięcie ciąży ze względów zdrowotnych. Tylko lekarz rodzinny napisał, że ciąża stanowi zagrożenie dla jej oczu. Ginekolog natomiast wydał opinię, że nie ma podstaw do usunięcia ciąży ze względów zdrowotnych. W rezultacie czas na zabieg minął.