"Pierwszy mąż" zaprosił Pierwsze Damy: Laureen Harper - żonę premiera Kanady, Ludmiłę Putin - żonę prezydenta Rosji, Flavię Franzoni-Prodi - żonę premiera Włoch, Laurę Bush - żonę prezydenta Stanów Zjednoczonych, Cherie Blair - żonę brytyjskiego premiera, Margaridę Sousę Uvę - żonę José Manuela Barroso, przewodniczącego Komisji Europejskiej, oraz Akie Abe - żonę premiera Japonii, na spacer po terenach otaczających pałac oraz na wystawny obiad.

Reklama


Joachim Sauer w towarzystwie pań (od lewej) Harper, Putin, Prodi, Bush, Blair, Uva oraz Abe

W tym samym czasie inna kobieta - Angela Merkel, kanclerz Niemiec, przekonywała mężów Pierwszych Dam do swojego planu. Zakładał on, że wszystkie państwa G8 zobowiążą się, iż do połowy wieku ograniczą emisję dwutlenku węgla o połowę w porównaniu z poziomem z 1990 r.

Na takie propozycje przystali Niemcy, Wielka Brytania, Kanada, Japonia, Francja, Włochy oraz Rosja. Ale nie Amerykanie. Prezydent George Bush, który od lat odmawia ratyfikowania protokołu z Kioto, ma inną wizję walki z globalnym ociepleniem. Wczoraj złożył przełomową deklarację, że zawarcie globalnego porozumienia w sprawie walki z efektem cieplarnianym powinno nastąpić pod auspicjami ONZ, a nie na forum G8.

Bush twierdzi, że nowa umowa powinna objąć nie tylko kraje rozwinięte, ale także państwa rozwijające się, przede wszystkim Chiny i Indie. Obecnie nie podlegają one porozumieniu z Kioto, a są już niemal równie wielkimi trucicielami jak Stany Zjednoczone. "Tylko jeśli Pekin i Delhi włączą się do walki z globalnym ociepleniem, będzie można mówić o postępie" - podkreślał Bush.



Amerykański plan został przez dwie azjatyckie potęgi natychmiast skrytykowany. Przedstawiciele Chin i Indii stwierdzili, że ich krajów nie stać jeszcze na kosztowne, ekologiczne technologie.

Na amerykańską propozycję niezbyt chętnie patrzy też ekologiczna Europa. Kanclerz Niemiec Angela Merkel sugerowała nawet, że Amerykanie grają na czas. Zanim nowa światowa "zielona konstytucja" zostanie wynegocjowana i ratyfikowana, minie bowiem wiele miesięcy. Przez ten czas Waszyngton, cały czas odmawiając podporządkowania się reżimowi Kioto, nadal będzie mógł truć jak dotychczas.



Reklama