Ale jestem jedną z niewielu osób Polsce, które mogą pracować we własnym domu. Jak wynika z badań ministerstwa pracy, jedynie 5 procent polskich pracodawców zgodziłoby się stosować w swoich firmach tę formę zatrudnienia. - To się szybko zmieni - uważa jednak wiceminister pracy Joanna Kluzik-Rostkowska. I tłumaczy, że wymusi to sytuacja: kiedy w Polsce było ogromne bezrobocie, pracodawcy nie musieli się przejmować tym, co dobre dla ich podwładnych, bo niezadowolonego pracownika bez trudu można było wymienić na innego.



Teraz, kiedy fachowców brakuje, pracodawca i pracownik muszą wzajemnie szanować swoje potrzeby. "Wiem, że organizacje pracodawców są zainteresowane telepracą, to było widać podczas prac na projektem ustawy w tej sprawie" - mówi minister. I dodaje, że teraz potrzebna jest przede wszystkim kampania medialna. "Piszcie o tym, piszcie na chwałę telepracy" - śmieje się Kluzik-Rostkowska.



Ale pilnie potrzebna jest również ustawa, która umożliwi zatrudnianie matek w formie telepracy zgodnie z przepisami prawa, a nie w ramach nieokreślonej, ustnej umowy z szefem. Projekt ustawy trzy tygodnie temu opuścił Radę Ministrów. Od tamtej pory słuch o nim zaginął. - Jest w prezydium sejmu - dowiedzieliśmy się w sejmowym biurze prasowym. Nie istnieje jednak jeszcze jako materiał do pracy dla posłów. Druk musi najpierw dostać odpowiedni numer, wtedy ruszy jego proces legislacyjny. Choć mijają tygodnie, projekt ustawy o telepracy numeru nie dostał. Czy dostanie na najbliższym zebraniu Prezydium Sejmu?



Będziemy to sprawdzać. Bo jesteśmy przekonani, że praca w domu rzeczywiście może ułatwić godzenie dwóch ważnych ról: zawodowej i rodzicielskiej.











Reklama