Stella i Kamil z Wrocławia nie planowali dziecka, choć byli ze sobą od roku. Ich związek właśnie przechodził ciężką próbę, nawet myśleli o rozstaniu. I wtedy okazało się, że Stella jest w ciąży. Typowa wpadka. Wiadomość o dziecku zupełnie ich zaskoczyła. Najpierw się przerazili. No bo co teraz? Przecież nie tak miało być. Ale gdy opadły emocje cieszyli się jak szaleni. Wszystkie wątpliwości dotyczące ich związku nagle zniknęły. Wiedzieli już, że będą razem. Jedynie decyzja o ślubie nie była dla nich taka oczywista…

Reklama

Małżeństwo pod presją

Dominikanin, ojciec Mirosław Pilśniak, namawia, by odłożyć ślub do momentu narodzin dziecka. Uważa, że jeśli młodzi ludzie poznali się kilka tygodni wcześniej, nie mog stworzyć pełnowartościowej rodziny. Powinni dać sobie szansę na poznanie, pozwolić, by zauroczenie przerodziło się w prawdziwą miłość. Zdecydowanie większe szanse na trwały związek mają pary, które spotykały się przez kilka lat, a nawet planowały ślub, kiedy przytrafiła im się "wpadka”.

- Najważniejszym powodem, który powinien decydować o ślubie, jest chęć zawarcia małżeństwa. Ciąża czy presja rodziców nie mogą mieć na to wpływu. Najbliżsi zazwyczaj nie mają złych intencji, a do ślubu namawiają z troski. Boją się, że ich córka będąc w ciąży bez męża, będzie naznaczona piętnem - tłumaczy ojciec Pilśniak.



Decyzję o ślubie Stelli i Kamila podjęli rodzice. - Mimo że byłam w ciąży nie wyznaczyliśmy daty ślubu. Uważaliśmy, że skoro się kochamy, ślub niczego między nami nie zmieni. Rodzice nie dali nam jednak spokoju. Przekonali nas, że po ślubie będzie nam łatwiej, np. załatwić akt urodzenia dziecka. Mieli rację. Ślub cywilny wzięliśmy, kiedy byłam była w dziewiątym miesiącu. Dziewczyny, które rodziły ze mną w tym samym szpitalu, a nie miały mężów, narażone były na drwiny ze strony personelu. Słyszałam, jak lekarz nie chciał udzielać ojcu informacji o stanie zdrowia dziecka, a pielęgniarki sugerowały, że dziewczyna "zrobiła go na ciążę” - opowiada Stella.



Za ślubem przed porodem przemawia również strach przed odrzuceniem społecznym. Nikt nie chce, by jego dziecko nazywano bękartem. - Młodym zapala się lampka alarmowa związana z normą kulturową. Jak już pojawia się dziecko, to znaczy, że prawdopodobnie ten związek będzie trwalszy. Więc może weźmy ślub? - tłumaczy socjolog, dr Adam Czarnecki, właściciel ARC Rynek i Opinie.



- Bycie ciężarną konkubiną było zawstydzające - wyznaje Kasia z Gdańska. Po dziesięciu latach życia na "kocią łapę” ze swoim partnerem, Grzegorzem, zdecydowali, że nadszedł czas na dziecko. O ślubie zaczęli myśleć, kiedy Kasia była w trzecim miesiącu ciąży. - Miałam dość. W urzędach musiałam tłumaczyć, kim jestem dla tego pana. Koleżanka z pracy widząc mój rosnący brzuch, wygłaszała opinie, że ona nie pozwoliłaby swojej dorastającej córce zamieszkać z chłopakiem. Jednak namówienie Grzegorza na ślub było bardzo trudne. Tłumaczył mi, że wszystkie małżeństwa w jego rodzinie się rozpadają. Dopiero po kilku miesiącach pojechaliśmy do urzędu stanu cywilnego. Nikt nie wiedział o ceremonii. Nie mieliśmy świadków, więc o przysługę poprosiliśmy zaprzyjaźnionego taksówkarza i ochroniarza z urzędu - opowiada Kasia.













Moda na ciąże



Ciężarna panna młoda już nikogo nie dziwi. Jest nawet szansa, że stanie się normą w XXI wieku. Coraz częściej młodzi ludzie decydują się na ślub dopiero wtedy, gdy na świat ma przyjść dziecko. Na śluby z brzuszkiem jest większe przyzwolenie społeczne niż jeszcze kilkanaście lat temu - tłumaczy dr Czarnecki - To nie znaczy, że w PRL-u takie śluby się nie zdarzały. Owszem, ale ciężarna panna młoda budziła zgorszenie, a rodzina starała się ukryć wstydliwy powód ślubu. W takich sytuacjach decydowano się jedynie na ślub cywilny. Urządzano skromne, często potajemne ceremonie. Spieszono się z wyznaczeniem terminu, by ciąża była jak najmniej widoczna - dodaje.



Dziś jest inaczej. Presja społeczna jest mniejsza, a ślub nie wymaga tylu formalności. W 1993 r. między Polską a Watykanem podpisano Konkordat, na mocy którego ślub zawierany w kościele ma również skutki prawne. Ciężarne pary często legalizują swój związek przed ołtarzem.



Ojciec Mirosław Pilśniak nigdy nie udzielał sakramentu parom w ciąży w tajemnicy. Nie ma takiej potrzeby. Pary nie widzą w tym żadnego problemu. Tłumaczą, że żyjemy w XXI wieku. Ale według mnie takie podejście oznacza nie postęp, lecz rodzaj barbarzyństwa. Świadczy o powierzchownym traktowaniu seksu i braku wraliwości na to co wewnętrzne.



Zdaniem socjologa Adama Czarneckiego fakt, że coraz więcej osób decyduje się na ślub w ciąży, ma związek z modą na macierzyństwo. Chcesz być trendy, urodź dziecko, krzyczą okładki kolorowych magazynów, a znane aktorki prosto z porodówek trafiają na plan sesji zdjęciowych - mówi. - Przebojowa młoda mama na pierwszym miejscu stawia na samorealizacj, na drugiej pozycji jest dziecko, a dopiero później myśli o stabilizacji i mężu. Kreowany przez media obraz nowoczesnej matki działa bardziej na wyobraźnię kobiet niż prorodzinna polityka rządu i becikowe.

Także Kościół ma coraz bardziej liberalne podejście do panien młodych w ciąży. Nie muszą się obawiać, że ksiądz odeśle je z kwitkiem spod ołtarza. - Duchowny nie powinien dziwić się, że człowiek jest grzesznikiem - tłumaczy o. Mirosław Pilśniak.



- Od kiedy publicznie dyskutuje się na temat aborcji, władze kościelne wolą przymykać oko na okrągły brzuszek ślubującej kobiety niż na usuniętą przez nią ciążę - dodaje Adam Czarnecki. Kościół nie tylko przymyka oko na krągłość panny młodej, ale godzi się również, by ciężarne pary przystąpiły podczas ślubu do Komunii. Księży nie gorszy biała suknia i welon znak czystości i dziewictwa. - Ubranie to przede wszystkim umowa społeczna. Suknia powinna mieć kolor serca, być uroczysta, ale nie podkreślać nadmiernie seksualności kobiety. W kościele ważniejszy od panny młodej ma być Pan Bóg - wyjaśnia ojciec Pilśniak. Przyznaje, że denerwuje się dopiero wtedy, gdy pod nogi młodej pary sypane są płatki kwiatów. Takie show to dla niego przesada. Wtedy modli się, by para się nawróciła.



Beatę i Piotra z Warszawy nie przekonali do ślubu ani rodzice, ani normy kulturowe, ani liberalny ksiądz. Nie przeraziła ich nawet biurokracja. O ciąży dowiedzieli się pół roku przed planowanym ślubem. Zupełnie się tego nie spodziewali. Mieli zarezerwowaną salę i wybraną suknię. „Teraz zaczną się kpiny” myśleli. Długo zastanawiali się, co robić. Najpierw poród, później ślub - zdecydowali. Przesądziły względy organizacyjne.

- Żeby zdążyć przed porodem, musielibyśmy pobrać się w styczniu. Bałam się, że goście utkną w zaspach śnieżnych i nie będą zachwyceni weselem w plenerze, pod wymarzonym przeze mnie białym namiotem. Poza tym miałam problem ze znalezieniem odpowiedniej sukni, która zamaskowałaby mój brzuch. Ślub bierze się tylko raz, a ciąża przeszkodziłaby mi w dobrej zabawie. Nie mogłabym jeść niezdrowych potraw, pić alkoholu i szaleć na parkiecie. Bałabym się, że zrobię dziecku krzywdę - tłumaczy Beata.

























Reklama



Ślub pod przymusem, to brak ślubu…

Zdaniem ojca Pilśniaka żaden ksiądz nie powinien zgodzić się na ślub i pobłogosławienie małżeństwa, które jest jedynie formalnością, próbą stworzenia ram administracyjnych dla dziecka. Także te pary, które pobrały się po kilku miesiącach znajomości jedynie z powodu ciąży, mają małe szanse na to, by „żyli długo i szczęśliwie”. Często takie związki kończą się unieważnieniem małżeństwa, które potocznie nazywane jest rozwodem kościelnym. Jednym słowem - był ślub, ale nie ma małżeństwa. We wnioskach składanych do Sądu Kościelnego małżonkowie podają, że poczucie odpowiedzialności za dziecko ograniczyło ich poczytalność i że pobrali się pod przymusem. Większość tych wniosków rozpatrywana jest pozytywnie i małżeństwo przestaje istnieć. Była sukienka, był welon, kwiaty i „wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia”, ale zgodnie z prawem kanonicznym… ślubu nie było.



Czasem przesunięcie w czasie decyzji o ślubie kościelnym jest asekuracją. A jak się nie uda? Łatwiej rozwiązać mażeństwo cywilne. - Na początku wzięliśmy ślub cywilny, jedynie w obecności rodziców i świadków - wyjaśniają Stella i Kamil. - Dopiero po porodzie zdecydowaliśmy się na ceremonię w kościele. W tym samym dniu, na tej samej mszy wypowiedzieliśmy słowa przysięgi małżeńskiej i ochrzciliśmy syna.



Natomiast Kasia i Grzegorz poprzestali na ślubie cywilnym. Nie lubią wesel, oczepin i zamieszania wokół młodej pary. Oboje są na bakier z religią. Ich syn ma już dziesięć miesięcy, a oni marzą, by mieć jeszcze jedno dziecko.



Beata i Piotr pobiorą się za rok o tej samej porze. Będą bawić się z dzieckiem na ręku.



To, czy pobierać się z powodu ciąży i czy pobierać się w ciży, powinno być suwerenną decyzją obojga rodziców. Jedno jest pewne - związek bez miłości nie jest dobry ani dla rodziców, ani dla dziecka. Może lepiej być samotną matką lub ojcem, niż żyć w wymuszonym okolicznościami związku? Zawsze przecież można spotkać na swojej drodze prawdziwą miłość. Kogoś, kto zaakceptuje i pokocha naszą historię.



















Reklama

Sesja zdjęciowa w galerii poniżej:

Fotograf: Paweł Gliwa

Stylizacja i make-up: Edyta Romer

Fryzury: Paweł Bielski

Modelka: Ola Pieńkowska

Biżuteria: Apart, www.apart.pl

Suknie ślubne:

Bukiety: Kwiaciarnia Kwiaty u Bożeny, www.roze.pl

Suknie ślubne:

Salon On i Ona, ul. Nowolipie 22 A, Warszawa,

Pronuptia, Al. Jerozolimskie 179, Warszawa

Dom Mody Ślubnej Madonna, ul. Wilcza 42, Warszawa