Warszawa może mieć swój Hyde Park. Młodzi działacze PiS chcą zorganizować w parku obok Pałacu Kultury miejsce, gdzie każdy będzie mógł publicznie przemawiać i demonstrować swoje poglądy bez zgody władz miasta.

Reklama

"Pomysł nie wymaga wielkich nakładów finansowych. Wystarczy ustawienie mównicy" - mówi Marcin Wawrzyniak, śródmiejski radny PiS, który wspólnie z Jarosławem Krajewskim, radnym Warszawy i prezesem Forum Młodych przedstawią plan stworzenia Hyde Parku w Warszawie. Młodzi działacze zastrzegają jednak, że swoboda wypowiedzi w Hyde Parku byłaby ograniczona konstytucją.

"Pomysł jest bardzo dobry, godny poparcia. Ale nie wierzę, żeby to miejsce cieszyło się jakąś wielką popularnością. Będzie raczej przyciągać dziwaków, którzy będą chcieli zamanifestować swoje poglądy. Duże organizacje czy partie nadal będą wolały parady i marsze na ulicach miasta, bo te zawsze przyciągają większą uwagę. Takie miejsce miałoby służy właśnie słabszym, którzy nie mają siły przebicia do mediów" - mówi prof. Andrzej Rzepiński z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Podobnie uważa senator Zbigniew Romaszewski, popierający pomysł młodych działaczy PiS. "Zawsze byłem zwolennikiem wolności słowa. A teraz bez kasy wolność słowa jest iluzoryczna. Takie miejsce będzie dla tych, którzy nie mają pieniędzy i będą mogli tam przyjść, by wypłakać swoje żale" - mówi Romaszewski.

Reklama

Bardziej sceptycznie do pomysłu podchodzi Paweł Czekalski, szef klubu PO w radzie Warszawy. "W Polsce każdy może zademonstrować swoje poglądy. Po co zatem tworzyć takie miejsce? Kto weźmie odpowiedzialność za ludzi, którzy tam się będą zbierać? Sam pomysł bez podania szczegółów rodzi wiele wątpliwości" - mówi Czekalski.

Z organizacją Hyde Parku poradzili już sobie Anglicy. W najsłynniejszym miejscu swobodnej wypowiedzi, londyńskim Speakers Corner, czyli północno-wschodnim narożniku Hyde Parku, przemawiali m.in. Karol Marks, Włodzimierz Lenin i George Orwell. Idea miejsc swobodnej wypowiedzi popularna jest w wielu krajach. Swoje Hyde Parki ma Kanada, Holandia, Singapur, a nawet Trynidad i Tobago.

"W dłuższej perspektywie takie miejsce buduje kulturę społeczno-polityczną.Kiedyś dla ludzi powinno być oczywiste, że w przestrzeni publicznej musi istnieć być, gdzie można wypowiadać się bez obaw" - mówi prof. Rzepliński.

Dziś aby zorganizować demonstrację lub stacjonarny wiec, trzeba zgłosić taki zamiar władzom stolicy. W przeszłości zdarzało się, że władze miasta nie wydawały zgody pod różnymi pretekstami. Jednak uchwalona już w 1990 roku ustawa o zgromadzeniach daje władzom gminy - w przypadku Warszawy Radzie Miasta - możliwość wyznaczenia lokalizacji, gdzie zezwolenia nie będą potrzebne.