Droga Redakcjo! Piszę w imieniu szwagierki, która ma wielki problem. Moja wspaniała szwagierka jest transseksualistą. Musi się poddać operacji zmiany płci z mężczyzny na kobietę. Na razie jest leczona u doktora w Warszawie. Ale niedługo będzie musiała przejść operację, na którą nie stać nikogo z rodziny. Koszt takiej operacji to ok. 7 tysięcy złotych. Szwagierka wygląda jak kobieta, a dokumenty ma na mężczyznę, co powoduje, że nikt nie chce dać jej pracy. (...) Poradźcie, co robić. PS Zaświadczenia od lekarzy mamy.

„Zaświadcza się, że Pan Marcin W., urodzony 8 maja 1984 roku, jest w trakcie procedury zmiany płci. Warszawa, 2005.11.23”.

Justyna: Mam 23 lata. Urodziłam się w Nasielsku. Jako chłopak. Marcin. Dla rodziców chyba nadal jestem Marcinem. Nie miałam kolegów. Wolałam bawić się z dziewczynami. W dom. Pamiętam te zupki z piasku i liści. Jak byłam starsza, to podkradałam mamie sukienki i kosmetyki. Małgosia, sąsiadka: Dla mnie Justyna od urodzenia była jak dziewucha. Nie łaziła po drzewach z chłopakami, nie kopała piłki. Gołym okiem było widać, że z niej faceta nie będzie. Pamiętam, jak kiedyś otworzyła mi drzwi z wymalowanymi oczami. Jedno na zielono, drugie na niebiesko. Justyna: Teraz mam paczkę znajomych. Normalnie mnie traktują. Jak koleżankę. Najgorzej było w zawodówce. Chodziłam do gastronomicznej. Koszmar. Po drugim semestrze zrezygnowałam. Przez praktyki. Miałam pracować w Pułtusku, w hotelowej restauracji. Już miałam długie włosy, robiłam delikatny makijaż. Ubierałam się w kobiece ciuchy. Szefowi kuchni to nie odpowiadało. Wziął mnie na rozmowę. Powiedział, że mam ściąć włosy. Inaczej będę miała problemy. Ja mu powiedziałam, że na pewno tego nie zrobię. Wolałam odejść. A potem bałam się wrócić. Teraz jestem tylko po podstawówce. I nie mogę znaleźć pracy. Ale nie żebym nie szukała. Zarejestrowałam się w urzędzie. Nikt nie odpowiada. Ale ostatnio dzięki znajomej udało mi się nawet zahaczyć w jednej takiej firmie. Pakowałam kosmetyki. Jak ja się cieszyłam na tę pracę. Codziennie na 14.00 jeździłam autobusem z Warszawy, a o 22.30 kończyłam. Nawet fajnie było. Zresztą dużo znajomych z Nasielska tam pracowało. Po dwóch tygodniach mnie zwolnili. Szef tej całej firmy dowiedział się, że ubieram się jak normalna dziewczyna, a w papierach jestem mężczyzną. Wcześniej w ogóle mnie nie widział. Wyrzucił mnie. Od razu. Przy innych pracownikach powiedział, że od następnego dnia mogę już w ogóle nie przychodzić. I już nie przyszłam.

Prowokuje i uwodzi

Justyna czuje się prawdziwą kobietą. Szczupła i bardzo wysoka. Dokładnie wytuszowane i podkręcone rzęsy, długie, jasne, farbowane włosy kontrastują z ostrymi rysami twarzy i skrupulatnie zgolonym zarostem.

Lubi prowokować ciuchami. Ubrana w kolorową, odsłaniającą wytatuowany pępek kurteczkę i w obcisłe dżinsy. Kiedy idzie ulicą, kręci biodrami. Odgarnia włosy. Rzuca powłóczyste spojrzenia. - Bo ja lubię czuć się seksownie. Podobają mi się opięte rzeczy, takie, co podkreślają talię i biust. Na przykład minisukienki. Nawet bieliznę noszę kobiecą. Staniki wypycham wkładkami. Kiedyś nosiłam mniejsze. Teraz wolę większe. Jak już uzbieram na operację, to będę chciała dwójeczkę. Idealny rozmiar piersi, jak dla mnie. Nie za duży. I w jednej dłoni się mieści. Podobno faceci takie lubią najbardziej.

Aha, i jeszcze jedno. Justyna jest bezrobotna. Z każdej pracy wylatywała, gdy szefowie dowiadywali się, że naprawdę jest kimś innym. W hotelowej restauracji w Pułtusku szef postawił ultimatum: albo obetnie włosy, albo straci pracę. Z pakowni kosmetyków wyleciała, gdy szef odkrył, że ta pani z taśmy na papierze jest mężczyzną. Takie życie.

Łukasz


Łukasz był jedyną miłością Justyny. Zawsze jej się podobał. W marzeniach widziała, jak prowadzą się za rękę. Aż w końcu przełamała się i wyznała mu, co czuje. Zostali parą. Ona miała 19 lat, on 17.

Łukasz wiedział, że mam męskie narządy, że jeżdżę do lekarzy. Kochał mnie, ja to czułam, nie rozstawaliśmy się prawie wcale. Był dla mnie czuły. Wystarczyło, że mnie dotknął, a jakby prąd przeszedł po ciele. Ale nie doszło między nami do żadnego zbliżenia. O nie! Przecież musieliśmy z tym poczekać.

W pewnym momencie zaczęło coś zgrzytać. On stał się o mnie cholernie zazdrosny. Nie mogłam nigdzie wyjść. Ani na dyskotekę, ani do baru. Dusiłam się. Zamiast mi pomagać, on mnie dołował. Nie mogłam tak dłużej. To ja zakończyłam ten związek. Nadal o nim myślę. Często wspominam naszą pierwszą i jedyną rocznicę. Potem się rozstaliśmy. To był czerwiec. Leżeliśmy przytuleni w łóżku i oglądaliśmy komedię romantyczną, jedliśmy truskawki...




















Reklama

Marta


Z Martą Justyna poznała się sześć lat temu. Na imprezie u sąsiadki. Impreza już się rozkręcała na dobre. Nagle weszła Justyna. Wysoka, szczupła, włosy miała związane w kucyk. I te długie nogi...

Marta: Czy to ważne, co kto ma pod kiecką? Ważne, jakim jest człowiekiem, prawda? Ja byłam ciekawa, jaka jest ta Justyna. Teraz to moja najlepsza kumpela. Ja wiem, że ona nie ma lekko. Ludzie ją wyzywają. Ile ja się o nią nawykłócałam, że ona tak naprawdę nie jest facetem, tylko kobietą. Kiedyś, jak jeszcze byłam w ciąży, rzuciłam się z brzuchem na syna policjanta. Obraził Justę, a ja ją obroniłam. Nie pozwolę, żeby jej się krzywda stała.

Babcia

Justyna bardzo dokładnie pamięta dzień, kiedy oficjalnie powiedziała w domu, że nie może dłużej udawać chłopaka. Ojciec w amoku wyrzucił ją z domu. Gdyby nie babcia, spałaby na mrozie.

Justyna: Jedynie babcia nie odwróciła się ode mnie. Zamieszkałam u niej. Gdyby nie ona, to nie wiem, czy to wszystko bym wytrzymała. Był taki czas, że chciałam sobie nawet odebrać życie i otruć się proszkami. Babcia dużo czyta gazet. Lubi oglądać program Ewy Drzyzgi. Rozumie, na czym polega mój problem. To jedyny człowiek z rodziny, który mnie naprawdę kocha. Ma małą rentę. Mimo to da na bluzkę. Ostatnio kupiła mi komórkę.

Babcia: To taki kochany, dobry dzieciak. Jak ma problem, to zaraz przyleci do mnie porozmawiać. Wie, że babcia najlepiej doradzi. Tak chciałabym jej pomóc. Odkładam z renty. Co mogę, to pomogę. Kocham ją jak wnuczkę. Tylko nie lubię, jak te papierosy kurzy.

Jutro


Justyna ma jedno marzenie. To operacja zmiany narządów płciowych i terapia hormonalna. Na to jednak ona, prosta dziewczyna z Nasielska, nie ma pieniędzy. Nie ma też jej babcia. - A jak będę po operacji, to chcę mieć ciepły dom. I czułego męża. A tak w ogóle, kiedyś z Martą obiecałyśmy sobie, że jak już będę po operacji i będę miała swoją rodzinę, to zamieszkamy razem w jednym domu. I będziemy sobie pomagały wychowywać dzieci. I będziemy żyły długo i szczęśliwie.