Według najnowszych statystyk w polskim wojsku jest już 991 pań. 782 spośród nich to żołnierki zawodowe, pozostałych 209 dopiero uczy się fachu w szkołach wojskowych. Prawie połowa jest przed trzydziestką.
Dziewczyny nie boją się nawet najbardziej żmudnych zadań - chcą zaciągać się nawet na szeregowych zawodowych. Niektóre kandydatki żalą się, że nie mogły wcześniej odbyć zasadniczej służby wojskowej, czyli takiej, jaką obowiązkowo odbywają mężczyźni. W świetle obowiązujących przepisów ułatwiałoby im to zostanie szeregowym zawodowym.

"W ciągu ostatnich dwóch, trzech lat dostałam co najmniej 50 - 60 maili od dziewczyn, które tak jak panowie chciały właśnie po to odbyć zasadniczą służbę wojskową" - mówi nam kmdr por. Bożena Szubińska z Rady ds. Kobiet w Siłach Zbrojnych RP.

Dotarły do niej skargi, że wojskowi pracujący w Wojskowych Komendach Uzupełnień zniechęcają panie do służby w tym korpusie. Mimo to mamy już pierwsze 13 szeregowych zawodowych w spódnicach.

Wciąż jednak najchętniej kobiety walczą o stopień oficerski bądź podoficerski. Tak jak 22-letnia Magdalena Stachowska z Poznania. Armia od zawsze była jej pasją, z koleżankami częściej bawiła się w wojnę, niż wymieniała lalkami. Skończyła klasę o profilu wojskowym w 24. Liceum Ogólnokształcącym w Poznaniu. Teraz kompletuje dokumenty do szkoły podoficerskiej.

"Przez moment się wahałam. Poszłam nawet na studia psychologiczne, ale po dwóch latach je rzuciłam. W głowie mi wojsko" - mówi Magdalena Stachowska. Dlaczego? W armii szuka wartości. "To patriotyzm, służba ojczyźnie i odwaga" - tłumaczy. A poza tym niezłe zarobki. Twierdzi, że nie chce "konkurować z facetami", wolałaby im raczej dorównać. Ale nie idzie do armii po to, żeby "komuś coś udowadniać". "Nie szukam również męża" - żartuje.

Reakcje otoczenia na jej decyzję wciąż ją bawią. "Kobiety są przerażone, mężczyźni się śmieją. Ostatnio gdy zgłosiłam się z koleżanką po dokumenty do WKU, dwóch chorążych wycierało naczynia. Zaczęli się śmiać, stwierdzili, że dobrze, że przyszłyśmy, bo przynajmniej dokończymy za nich robotę" - opowiada.

Ale nie o tego typu wyzwania paniom chodzi. 29-letnia podporucznik Renata Radzikowska z jest dowódcą plutonu ogniowego baterii artylerii samobieżnej w I Brygadzie w Wesołej. "Dla mnie wojsko to próba moich możliwości psychicznych i fizycznych" - tłumaczy ppor. Radzikowska. Dowodzi dziewięcioma szeregowcami. Nie ma jeszcze dzieci ani męża, wie, że służba to wyrzeczenia.

"Wojsko to wyzwanie dla kobiet ambitnych, które nie boją się nowych trendów. One wiedzą, że mają prawo do tej służby tak jak ich koleżanki na Zachodzie. Biorą więc tę pracę jak swoją i bez żadnych zahamowań opanowują męskie rewiry" - mówi komandor por. Szubińska.














Reklama