Najczęstszym argumentem par żyjących na kocią łapę jest chyba twierdzenie, że ów papierek nie jest im do niczego potrzebny. "Przecież się kochamy, mamy razem dziecko i nie wyobrażamy sobie życia bez siebie. A pieniądze, które musielibyśmy włożyć w przygotowania do ślubu i sam ślub wolimy przeznaczyć na wycieczkę albo ratę kredytu. Bo dwa lata temu kupiliśmy mieszkanie i będziemy je spłacać przez najbliższych 35 lat. To łączy nas bardziej niż świstek z urzędu" - przekonuje 35-letnia Marta, która ze swoim partnerem żyje od 4 lat.

Reklama

Statystyki są jednak nieubłagane. Jak wynika z badań prof. Manuela Castellsa, socjologa z Uniwersytetu w Berkeley, konkubinaty rozpadają się częściej niż klasyczne pary. Tylko 10 proc. nieformalnych związków udaje się przetrwać przez długi czas, a prawie połowa rozstaje się w ciągu roku. Co prawda 40 proc. z nich przekształca się w małżeństwo, ale i tak połowa z nich kończy się rozwodem.

"Statystyki sobie, a życie sobie" - irytuje się jednak Marta. "Od czasu, kiedy zaczęliśmy z sobą żyć, ponad połowa naszych znajomych, którzy z zachwytem w oczach ślubowali sobie przed Bogiem i ludźmi miłość i wierność, rozwiodła się, i to z hukiem" - mówi. "Nie ma więc reguły, bo wszystko zależy od ludzi".

Trudno się z tym nie zgodzić. Zwolennicy małżeństwa mogą jednak zapytać: skoro zalegalizowany konkubinat ma uprawniać do tego samego, co dzisiaj daje małżeństwo, to o co cały ten spór?

A CO TY O TYM SĄDZISZ? CZY ABY BYĆ RAZEM, TRZEBA IŚĆ DO OŁTARZA? PODYSKUTUJ NA NASZYM FORUM.



PRZECZYTAJ TAKŻE:

>>> Tomaszowi i Hannie Lisom niestraszne nagonki. Najważniejsze, że się kochają?
>>> Mężczyzna zauważa więcej, niż ci się zdaje
>>> Ja cię kocham, a ty śpisz
>>> Chłodne początki gorącego związku
>>> Czy obrzezany facet to kochanek specjalnej troski



Reklama