Na całym świecie rośnie liczba singielek. I jak się okazuje, większość z nich - w odróżnieniu od stereotypowych wizerunków a la Bridget Jones - nie zawraca sobie głowy miłością. Świadomie wybierają życie w pojedynkę i cieszą się czasem, który mają dla siebie i znajomych, oraz pieniędzmi, które mogą wydawać na to, co chcą. Ta nowa płeć zyskała określenie freemale. Odnosi się do kobiet, które świadomie wybierają wolność zamiast rodziny.

Reklama

I stale rośnie ich liczba - np. w Wielkiej Brytanii 8 procent kobiet w wieku 25-44 lata żyje samych. To dwa razy więcej niż 20 lat temu. Jednocześnie spada liczba zawieranych małżeństw, rośnie za to liczba rozwodów. Dwie trzecie singielek uważa, że życie w pojedynkę daje im szczęście i spełnienie.

Kobietom są zachwycone, że mogą robić w życiu to, co im się podoba. Przyznają się do tego także celebrytki. Cameron Diaz jednoznacznie deklaruje, że lubi swą niezależność. "Lubię być sama i samodzielna. Dobrze mi z tymi”. W jednym z ostatnich wywiadów Kylie Minogue przyznała, że wątpi, by kiedyś założyła rodzinę.

Kobiety już nie żyją w naiwnym poczuciu, że tylko związek - nieważne, czy udany, czy nie - zagwarantuje im szczęście. Wręcz przeciwnie - okazuje się, że większość ankietowanych wolnych kobiet argumentuje, że długotrwała relacja z mężczyzną nie daje radości. Większość związków i tak w końcu się przecież rozpada. Media nie pomagają w promowaniu rodzinnego pożycia - goniąc za sensacją, informują głównie o rozpadających się małżeństwach i nieudanych relacjach.

Reklama

No i kobiety nie są już zależne finansowo od partnerów. Nie muszą uzgadniać wydatków, dostosowywać się do drugiej osoby. Społeczeństwo nie wywiera też takiej presji na kobietę, by była matką - nacechowane pejoratywnie angielskie słowo "childless” (bezdzietna) teraz zastąpił termin "childfree” (wolna od dzieci).

Mówiąc krótko - "freemale" mają fajne życie i karierę. Po co więc komplikować sprawy. Dla większości problem pojawia się wtedy, gdy do głowy przychodzi myśl: "Teraz nie chcę dziecka, ale co jeśli będę tego żałować za pięć lat?"