Nie musimy wstydzić się, że jesteśmy Polakami. Jesteśmy coraz bogatsi, zadowoleni z życia, wręcz szczęśliwi, z optymizmem patrzymy w przyszłość, ale to nasza zasługa, a nie polityków. Skończył się problem bezrobocia, a ubóstwo nie jest głębokie, poprawiło się bezpieczeństwo. Jeszcze nie żyje się u nas tak jak na Zachodzie Europy, ale wiadomo na pewno - nie musimy mieć kompleksów.

Reklama

Czas na pierwsze podsumowanie tego, co daje nam wiedza o Polakach zawarta w Diagnozie Społecznej 2007, największym badaniu na temat warunków jakości życia Polaków. To już czwarta edycja Diagnozy, poprzednia została wydana w 2005 r. Wnioski z badań są zaskakujące. Publikujemy je od kilku tygodni.

Czytając opasłe tomisko ze szczegółowymi danymi i przerabiając je na rozmowy i teksty w DZIENNIKU, czuliśmy się coraz lepiej. To pewne - Polacy nie muszą mie kompleksów. Jesteśmy Europejczykami nie tylko dlatego, że Europa nas do siebie przyjęła, ale też dlatego, że warunki życia w naszym kraju coraz mniej różnią się od zachodnich. "Jesteśmy w połowie drogi między transformacją a stabilnością" - mówi prof. Janusz Czapiński, jeden z autorów Diagnozy.

Oczywiście, mamy też kłopoty. Jesteśmy nieufni wobec obcych ludzi, szwankują nasze znajomości z przyjaciółmi, kontakty z dziećmi, zbyt często rozpadają się małżeństwa. Generalnie jest bardzo dobrze. Dla braci Europejczyków nie jesteśmy już ubogim krewnym. W Polsce żyje się coraz lepiej.

• Coraz mniej ludzi żyje w ubóstwie. Tylko 4,8 proc. jednoosobowych gospodarstw domowych ma w miesiącu mniej niż 360 zł. To 3 punkty procentowe mniej niż dwa lata temu. Autorzy Diagnozy uważają, że problem ten najbardziej dotyka rencistów i ludzi, którzy żyją z zasiłków, a nie z tego, co zarobili. A emerytów już nie. Zmniejszyła się też liczona socjologicznymi metodami głębokość ubóstwa. Ponad dwa razy więcej gospodarstw domowych wyszło ze sfery ubóstwa, niż w nie wpadło. Idzie więc ku lepszemu.

• W Polsce skończy się problem bezrobocia. Wprawdzie statystyki podają, że wynosi ono 12,5 proc., ale zdaniem autorów Diagnozy jest o połowę mniejsze. Gdyby za bezrobotnych uznać osoby nie tylko zarejestrowane w urzędach, ale takie, które są gotowe do pracy i szukają jej, okazałoby się, że wskaźnik bezrobocia spada do 7,6 proc. Z badań wynika, że w Polsce milion osób jest niezainteresowanych pracą. Informacja: "Jestem bezrobotny" nie powinna już budzić współczucia, bo większość z tych, którzy chcą pracować, pracuje. Jednak pamiętajmy: w Polsce są jeszcze prawdziwi bezrobotni.

• Niezadowoleni Polacy to grupa skazana na wyginięcie. 76 proc. Polaków określa się jako szczęśliwych. W porównaniu z badaniami z ubiegłych lat wzrosła ocena całego naszego dotychczasowego życia i jest najwyższa w całym okresie od początków III RP. Jesteśmy coraz bardziej zadowoleni z sytuacji finansowej rodziny, gospodarczej w kraju, nie boimy się utraty pracy, patrzymy w przyszłość z optymizmem. Nie jesteśmy jednak szczęśliwi w pełni. Psują się nasze relacje z małżonkami, dziećmi i przyjaciółmi.

• Stać nas nie tylko na podstawowe potrzeby, ale też na wydatki związane z kulturą: na książki, teatr, kino, prasę. W każdej z tych dziedzin jest o kilka procent lepiej niż dwa lata temu.

• Czujemy się bezpiecznie. W ciągu dwóch ostatnich lat spadł o 1/3 odsetek ofiar kradzieży i włamań.

To nie koniec. Diagnoza kryje w sobie jeszcze wiele ciekawych i zaskakujących informacji o Polakach. DZIENNIK będzie je na bieżąco publikować w kolejnych wydaniach.















Reklama


Polacy biorą życie w swoje ręce

IZABELA MARCZAK: Według "Diagnozy społecznej 2007" podnosi się poziom poczucia szczęścia Polaków. Niektórzy księża potwierdzają, że to zjawisko zauważają również w sposobie spowiadania się Polaków. Czy spowiedź może odzwierciedlać nastroje społeczne?
O. JÓZEF AUGUSTYN*: Spowiedź oddaje życie. Ludzie, którzy klękają przy konfesjonale, są prawdziwi, bo nikt nie zamierza wtedy kłamać. Nie wiem, czy spowiedź może odzwierciedlać poziom szczęścia Polaków, bo po pierwsze, wyznający grzechy mówią raczej o sprawach dla nich bolesnych. Po drugie, trudno księdzu na zasadzie takiego minispotkania wyciągać tak daleko idące wnioski.

Ksiądz tak zupełnie subiektywnie nie zauważył zmian w kontaktach z parafianami?
Oczywiście, znam wielu ludzi bardzo zadowolonych z życia. Widzę to zadowolenie, kiedy jestem u siebie w podkarpackiej wsi i obserwuję, z jaką radością ludzie śpiewają "Anioł Pański". Oni się cieszą. Widzę, ilu wiernych, choć nie musi, chodzi na majówki, ilu uczestniczy we Wspólnotach Eucharystycznych, w mszach traktowanych jako spotkanie dziękczynne.

Wydaje się ojcu, że coraz więcej Polaków ma za co Bogu dziękować?
Jest dużo ludzi w Polsce, którzy mają poczucie ciężaru życia. I właśnie osoby z takim poczuciem trafiają do księży, żeby porozmawiać. Ludzie uważają, że jak nie mają ciężaru, to po co będą księdzu głowę zawracać. Tacy zatem, którzy opowiadają nam o swoich radościach, pojawiają się rzadko. Ale mogę na pewno powiedzieć, że Polakom minął już postkomunistyczny strach-stres. Po komunizmie ludzi ogarnął straszny marazm. Teraz biorą życie w swoje ręce, odważnie. Bo młode pokolenie tamtych czasów w ogóle nie pamięta i nie czuje, a starsze z kolei przestało się bać nowych czasów. A pamiętajmy, że im mniej lęku, tym więcej miłości. I tę zmianę w Polakach widać. Poza tym nie bez znaczenia dla naszego nastroju jest też poprawa sytuacji ekonomicznej.

Liczba Polaków przystępujących do spowiedzi nie nastraja ojca optymistycznie?
Nastraja, oczywiście. W Polsce 46 proc. ludzi to osoby praktykujące, czyli takie, które co niedzielę, a niektórzy nieco rzadziej chodzą na msze. Nie chodzą do Kościoła, dlatego że są w depresji, ale żeby podziękować. Moje doświadczenie duszpasterskie mówi, że praktykujący katolicy objawiają bardzo pozytywny stosunek do życia. Liczba praktykujących Polaków może więc być wskaźnikiem radości życia.

Nie ma ojciec wrażenia, że Polacy, którzy wyjeżdżają z kraju, na emigracji stawiają Kościół na nogi? Na Zachodzie liczba osób praktykujących spada, a świątynie wieją pustkami...
Takich tłumów Polaków, jakie uczęszczają do kościołów w Londynie czy Chicago, nie widuje się w innych kościołach katolickich i tych innych wyznań. To budzi zdziwienie, ale czy nie budzi również nadziei? Poza tym, pozytywne nastawienie do życia Polaków dostrzegam w tym, że nawet jeśli przez kilka lat pracują za granicą, to coraz częściej wracają do kraju. A ci, którzy zostali na wsi, nie siedzą tam i nie narzekają na cały świat, tylko coś ze swoim życiem robią.
O. Józef Augustyn, jezuita, autor ponad 20 książek, laureat "Małego Feniksa 2005" za promowanie w mediach literatury katolickiej