Ale sam pałac, którego drzwi stały przede mną otworem, wcale nie wyglądał gorzej. Jest bardzo stary, a jednocześnie widać, że wiele osób dba oto, by nie stracił nic na wartości.

Weszłam po kamiennych schodach, czułam się jak w bajce, jak kopciuszek, który dzięki czarom się tu znalazł i bałam się, że czar pryśnie. A jednak wchodziłam dalej, a bajka trwała. Weszłam do pięknego holu, pełnego luster.

Przywitała mnie pani, która chyba się mnie spodziewała. Ktoś odebrał moje bagaże, a ja nie pamiętam nic z tego, co do mnie mówiono. Chyba byłam w lekkim szoku.
Na szczęście owa pani zaprowadziła mnie do pokoju i oznajmiła, że za pół godziny w restauracji czekają na mnie z obiadem. Zamknęła za sobą drzwi, a ja opadłam na szerokie łoże, tak miękkie, że znów poczułam się jak księżniczka. Szybko się przebrałam, obawiałam się, że jak będę zwlekać to czar pryśnie, a ja znów zobaczę siebie w szarej rzeczywistości.

Zbiegłam szybko po schodach, ale na tyle uważnie, by nie zgubić po drodze pantofelka. Na parterze powitała mnie znajoma pani, wskazała restaurację. Pomieszczenie było równie piękne, a obsługa uprzejma, wkroczyłam więc w królestwo podniebienia.

Kolejne godziny, następnie dni różniły się tylko tym, że odwiedzałam co raz to inne królestwa i wszędzie przyjmowana byłam jak królowa.














Reklama