Obraz własnego ciała jest bardzo ważny dla kobiety. Rośnie ona w przekonaniu, że uroda wywiera wielki wpływ na całe jej życie - wzbudza podziw lub niechęć, zazdrość i potrzebę rywalicji. Piękne kobiece twarze i proporcjonalne kształty budzą emocje zresztą tak u podziwiających je panów, jak i u innych pań, które święcie wierzą, że bez urody trudno odnieść sukces w życiu: znaleźć interesującą pracę, zawrzeć korzystne małżeństwo. Tym bardziej że media bezustannie lansują cud-kobiety. Kolorowe magazyny publikują zdjęcia idealnych twarzy i nierealnych figur. Z ekranu telewizora uśmiechają się kolejne miss czegoś tam, śliczne prezenterki i modelki, które stają się światowymi gwiazdami... Coraz szybciej kręcą się wideoklipy przemysłu kosmetycznego. Moda na bycie idealnie piękną staje się religią współczesnych kobiet. „Wygram, o ile jestem atrakcyjna” - kobieta jest utwierdzana w tym i o tym przekonana już od dzieciństwa.

Czy Polki są zadowolone z wyglądu? Czy akceptują swoje ciało? A może jest ono źródłem kompleksów, wzbudza niechęć i potrzebę zmiany? Kiedy chcę się tego dowiedzieć od mojej pacjentki, stosuję prostą metodę: proszę, by sama oceniła w skali od jednego do dziesięciu atrakcyjność poszczególnych części swojego ciała. I co jest najbardziej zaskakujące? Rozbieżność między tym, jak panie rzeczywiście wyglądają, a tym, jak same siebie widzą! Dotyczy to zarówno zalet, jak i wad.

Z czego wynikają te różnice? Inaczej postrzega własną atrakcyjność kobieta, która często słyszała w domu, jaka jest ładna, a inaczej ta słysząca przeważnie opinie krytyczne. Ta pierwsza uzna się za piękniejszą niż jest naprawdę, druga wręcz przeciwnie - oceni się za nisko. Do powstania kompleksów przyczynia się też współzawodnictwo - koleżanki potrafią bezlitośnie wyłapać i wytknąć najmniejsze nawet niedostatki urody, by pomniejszyć wartość rywalki. Ponadto kobiety porównują się z idolkami kultury masowej i oczywiście nie wychodzą z tej konfrontacji zwycięsko. Z kolei te panie, które widzą u siebie zalety tam, gdzie ich obiektywnie nie ma, robią to pod wpływem mechanizmów obronnych, jakby chciały samym wypowiedzeniem pochwały uprzedzić i zniszczyć w zarodku ewentualną krytykę. To taki rodzaj odczarowania czy zaklinania rzeczywistości.

A co na pewno podniesie samoocenę kobiety? Oczywiście sytuacja, kiedy zauważy, że jest pożądana. Myśli wtedy: pociągam go, a więc jestem atrakcyjna. Pozornie logiczne, ale z tym akurat różnie bywa. Wielu mężczyzn czuje pożądanie do kobiet całkowicie przeciętnych (decyduje tylko odmienna płeć), innych pociąga zmysłowość, a nie uroda kobiety.

Czy mężczyzna może sprawić, że kobieta poczuje się znacznie bardziej atrakcyjną? Tak, kiedy ma opinię znawcy lub gdy jej zależy na jego zdaniu. Jednak wielu panów nie ma aż tak wysokiej pozycji u swoich partnerek, liczą się one bardziej z opinią koleżanek i z wytycznymi obowiązującej mody. Typowym tego przykładem jest kwestia nadwagi. W licznych związkach jest tak, że kobieta intensywnie się odchudza, mimo prób partnera, aby tego nie robiła, bo jemu podoba się właśnie taka, jaka jest teraz.

Jak Polki oceniają własne ciało? Z „Raportu Seksualności Polek 2005” wynika, że na pytanie „jaki jest pani stosunek do własnej kobiecości i atrakcyjności seksualnej” jedynie sześć procent kobiet odpowiedziało: „jestem bardzo atrakcyjna i seksowna”. Prawie co czwarta kobieta nie miała zdania na ten temat, a połowa zadeklarowała: „czuję się w pełni kobietą, więc nie mam problemów z własną seksualnością”.

Osiemnaście procent pań przyznało: „nie mam problemów z mężczyznami, uważam, że moja kobiecość nie jest w pełni rozbudzona”, natomiast cztery procent badanych kobiet przyznało wprost: „jestem nieatrakcyjna dla mężczyzn, nawet wtedy, gdy bardzo się staram”. Sześć procent Polek postrzegających się jako bardzo atrakcyjne? Wyniki tych badań trudno uznać za optymistyczne. Potwierdza to odpowiedź kobiet na inne pytanie z tego badania: „jaki jest pani stosunek do własnego nagiego ciała?”. Niemal trzydzieści procent kobiet odpowiada: „akceptuję swoją nagość jedynie w łóżku podczas uprawiania seksu”, a czternaście procent wstydzi się swojej nagości i nigdy nie bywa nago w obecności innej osoby.

Czterdzieści procent pań nie wstydzi się swojego ciała, więc czasami zdarza się im chodzić nago w obecności partnera. Jedynie trzynaście procent nie ma tu żadnych zahamowań.

Jak widać, dla Polek nagość równa się seks. Pojawia się zatem kolejne pytanie - ile kobiet akceptuje swoją nagość, bo odpowiada ona partnerowi, a ile akceptuje ją jako wyraz własnej atrakcyjności? Okazuje się, że w tym drugim przypadku dotyczy to jedynie dwunastu procent pań! Muszę przyznać, że bardzo zaskoczyła mnie skala tego zjawiska. Większość Polek nie uważa siebie za atrakcyjne i ma opory przed własną nagością. Wynika z tego, że chirurgię i przemysł kosmetyczny czeka u nas wielka przyszłość... Nie powinni narzekać na brak pracy także terapeuci, do których - miejmy nadzieję - zwrócą się w końcu pełne kompleksów Polki.

Jak przeciwdziałać epidemii poczucia braku atrakcyjności?
Oto kilka podstawowych rad, jakkolwiek niektóre z nich mogą wydawać się utopijne:
* w życiu rodzinnym akceptować wartość ciała, oswajać nagość, nie unikać rozmów o tych sprawach,
* cenić walory swojego ciała, podkreślać jego najbardziej atrakcyjne elementy, mówić o nich,
* w szkołach powinno być więcej zajęć z wychowania fizycznego i seksualnego. Do eliminowania kompleksów przyczyniłyby się dyskusje na temat obrazu ciała, jego atrakcyjności,
* media muszą informować o postawach wobec własnego ciała, trzeba więcej dyskusji na ten temat, to sprzyja pozytywnej samoocenie,
* warto, by kosmetyki były reklamowane przez zwyczajne kobiety,
* należy upowszechniać przykłady związków z długim stażem, w których partnerzy nadal postrzegają drugą osobę jako atrakcyjną i - niezależnie od wieku - mają udane, dające satysfakcję życie seksualne.