Sygnał SMS-a. Monika Grzonkowska, studentka pedagogiki, jedną ręką trzyma kierownicę auta, drugą sięga po torebkę z komórką. - Gdzie to jest? - pyta samą siebie. Natrafia na portfel, dokumenty, puderniczkę... O, znalazła nawet szminkę, której szukała od kilku dni! W końcu wysypuje zawartość torebki na fotel pasażera. Jest! Telefon! Nareszcie... Nagle tuż przed maską jej auta wyrasta bagażnik innego. O wiele za blisko. Monika wciska hamulec tak mocno, jak tylko może. Pisk opon. Z auta, w które omal nie uderzyła, wysiada rozwścieczony mężczyzna. Coś krzyczy, puka się w czoło. Monika czuje, że jest winna. Nie po raz pierwszy SMS był ważniejszy od bezpieczeństwa. - Wiem, że nie powinnam tego robić, ale nie umiem się oprzeć - wzdycha tylko.

O krok od nałogu
Monika jest jedną z tych osób, które nie potrafią się obyć bez tekścików przesyłanych przez telefon komórkowy. Musi bezustannie sprawdzać, czy Sebastian, jej chłopak, pamięta, tęskni i... pisze. Monika nie lubi czekać na czułe słówka i nigdy nie ma ich dość. Krótkie "kocham cię" na wyświetlaczu telefonu uskrzydla ją, dodaje energii, pomaga przezwyciężyć każdy problem. SMS od Sebastiana to lekarstwo na kiepską notę w indeksie, korek w mieście, kłótnię z przyjaciółką, katar. Stąd ciągłe kontrolowanie komórki. Zdaniem Waldemara Jaroszuka, psychologa społecznego specjalizującego się w uzależnieniach, Monika jest o krok od SMS-owego nałogu. Nie potrafi już narzucić sobie dyscypliny w korzystaniu z telefonu. - Moi pacjenci gotowi są wysyłać SMS-y z takim zapamiętaniem, że nie zauważą nawet, kiedy zrobią krok
w przepaść - tłumaczy Waldemar Jaroszuk. Dlaczego? Bo w przypadku takich osób jak Monika SMS to odpowiedź na palącą potrzebę potwierdzania uczucia. To ona każe meldować ukochanej osobie o każdym szczególe z jej dnia. I podpowiada, że jeśli jesteśmy kochane, mamy prawo oczekiwać podobnej szczerości od drugiej strony. Rusza lawina 160-znakowych wyznań. "Już w biurze", "idę na kawę", "mam przerwę na papierosa", "jestem na naradzie". W dodatku SMS-y są bardzo dyskretne. Pozwalają na kontakt niemal w każdej sytuacji.




Dla Jana Koryczyńskiego, wysokiego, przystojnego blondyna, telefon jest narzędziem pracy. Jako przedstawiciel handlowy musi być w stałym kontakcie z firmą i klientami. A także z Basią, Kasią, Anią... Janek stale wysyła i otrzymuje wiadomości: "co słychać?", "jak się czujesz?", "u mnie OK, a u ciebie?", "mam ciężki dzień w pracy", "zaraz mam spotkanie, ale nic mi się nie chce"...
Janek lubi wiedzieć, że jest popularny w towarzystwie. A o popularność trzeba zabiegać. Gdyby to wszystko, co wysyła SMS-em, miał wyznać dziewczynie, stojąc przed nią, byłoby mu dużo, dużo trudniej. - Dla Janka komórka to higieniczny kontakt. Wystukanie kilku słów jest o wiele prostsze niż wypowiedzenie ich osobiście - potwierdza Waldemar Jaroszuk. - Janek, korespondując z koleżankami, zyskuje pewność siebie. SMS-y dają mu poczucie, że jest kimś ważnym, docenianym, akceptowanym. Ale nie ocenianym. To pomaga mu uporać się z nieśmiałością. A któż nie chciałby zawsze czuć się wspaniale? Dlatego Janek stuka w klawiaturę komórki nawet w czasie narady u szefa i podczas spotkania z klientem. Rozmyśla, analizuje, planuje, ale nie ma to związku ze zwiększeniem sprzedaży produktów firmy. Skoncentrowany jest na wymianie uprzejmości ze znajomymi paniami. Tę jego słabość dostrzeżono w firmie już jakiś czas temu. Słabość w dosłownym znaczeniu, bo wyniki Janka są coraz gorsze. Zwierzchnik wezwał go na poważną rozmowę. Janek już wie, że jeżeli nie skupi się na sprawach zawodowych, może mieć poważne problemy.

Już pięć minut bez wiadomości!
Zdaniem Marioli Wargackiej, psycholog, nie wiadomo dokładnie, ilu Polaków uzależniło się od telefonu komórkowego, na pewno jednak jest ich coraz więcej.
Mariola Wargacka specjalizuje się w terapii osób, którym korzystanie z nowoczesnych mediów wymknęło się spod kontroli. Są to przeważnie ofiary internetu: ludzie, którzy nie potrafią już zapanować nad potrzebą wysyłania maili czy czatowania w internetowych portalach. Ale także maniakalni SMS-owcy. - Mamy coraz większe możliwości techniczne i coraz mniej kontaktów z prawdziwymi ludźmi - tłumaczy Mariola Wargacka. - Kusi łatwość, z jaką nawiązuje się wirtualne znajomości. Pociąga świadomość kontroli nad życiem osoby, z którą korespondujemy. Ale uwaga! To nie tylko złudzenie, ale i pułapka - ostrzega Mariola Wargacka.
Monika i Janek uważają, że ich komórki są dla nich błogosławieństwem. Terapeuci są całkiem innego zdania. Monika, zamiast ufać swojemu chłopakowi, oczekuje, że poinformuje ją o każdym swoim kroku, każdej myśli (naturalnie może on myśleć wyłącznie o Monice). Kiedy SMS nie przyjdzie na czas, zaczyna szaleć z niepokoju. Oczyma duszy widzi go w ramionach innej, podejrzewa, że już mu na niej nie zależy, wreszcie skruszona wyobraża sobie, że na pewno musiało mu się stać coś złego. Im częściej dostaje SMS-y od Sebastiana, tym bardziej wyprowadza ją z równowagi ich brak.
Janek we własnych oczach jest lwem salonowym, do którego lgną spragnione towarzystwa koleżanki. Ale czy w istocie nie jest coraz bardziej odizolowany od prawdziwego życia i samotny? Wpatrując się w telefon, przestaje w ogóle zwracać uwagę na życie, które toczy się coraz dalej od niego.

Otępiały mózg
"Bycie w stałym kontakcie" staje się coraz powszechniejszym nawykiem. Nie tylko ci, którzy mają problemy z poczuciem własnej wartości, uzależniają się od zerkania na telefon komórkowy.
Znana dziennikarka i prezenterka Anna Popek przyznaje, że była o krok od wpadnięcia w pułapkę SMS-owania: - Czułam, że zaniedbuję pracę, dyskutując na poważne tematy drogą SMS-ową. Potrafiłam się nawet kłócić za pomocą klawiatury. Zamiast koncentrować się na obowiązkach, moje myśli wędrowały gdzie indziej. Zaczęło mi to przeszkadzać, więc obiecałam sobie: nigdy więcej dyskusji przez SMS - y!
Anna Popek już wie, że obsesyjne SMS-owanie szkodzi. Nie tylko naraża nas na problemy emocjonalne, ale i obniża iloraz inteligencji.
Przeprowadzone przez Glenna Wilsona z Instytutu Psychiatrii Uniwersytetu Londyńskiego badania dowodzą, że ciągłe reagowanie na bodźce zewnętrzne naprawdę uniemożliwia efektywne wykonywanie zadań. Nieustanne sprawdzanie wiadomości sprawia, że mózg pracuje z takim otępieniem, jak po zarwanej nocy. Jego efektywność spada nawet o dziesięć procent!
Dlatego tak ważne jest, żeby na czas dostrzec sygnały, które mogą świadczyć o uzależnieniu od SMS-ów. - Czy Monika i Janek wysyłają i dostają więcej niż sto SMS-ów dziennie? Co się z nimi dzieje, gdy wyczerpie się bateria w ich telefonach? Odczuwają niepokój? - docieka Waldemar Jaroszuk. Jeżeli odpowiedź jest twierdząca, to zanim Monika, jadąc autem, zrobi sobie lub komuś krzywdę, a Janek straci posadę, powinni na chwilę się zatrzymać, zajrzeć w głąb siebie i pomyśleć: czy nie przyszła pora, by poradzić się specjalisty?