Marta była w toksycznym związku z mężczyzną młodszym od siebie o osiem lat. Marek wyłudzał od niej pieniądze, a kiedy ogarniał go szał, demolował mieszkanie. Czasami znikał z domu na kilka dni, a ona nie spała, nie jadła, tylko czekała. Widywano go na mieście z innymi kobietami, podobno też uprawiał seks przez internet. Bywało, że w kłótni wykrzykiwał: "To wszystko przez ciebie, zmarnowałaś mi życie, Ty stara…". Raz zepchnął ją ze schodów. Potem wybiegł z domu, trzaskając drzwiami, a wieczorem przysłał SMS-a: "Kochana, tyle znosisz przeze mnie, Ty chyba naprawdę mnie kochasz".

Idiotka? Dlaczego nie odeszła od niego? Dlaczego pozwalała się tak traktować? Pewnie te i podobne pytania cisną Ci się na usta. Wszyscy wierzymy w miłość. Tę romantyczną, pełną uniesień, namiętności, czułych słów i obietnic. Ale miłość ma też ciemną stronę.

Bajka o wielkiej miłości

Kiedy jesteś zakochana, obiekt twoich uczuć nabiera szczególnego znaczenia. Ukochany jest dla Ciebie wyjątkowy, najważniejszy na świecie. Czujesz, jak twoje serce, ciało i dusza otwierają się na niego, pragniesz, byście stali się jednością. Razem z miłością pojawia się bezgraniczne zaufanie, poczucie bezpieczeństwa, przekonanie, że on nigdy Cię nie skrzywdzi; pełne porozumienie ciał i dusz. Razem z miłością ożywają też mity. Pierwszy, to mit o bezwarunkowej miłości. Pragniesz być kochana, tak jak kochała Cię matka, bez żadnych warunków, bez względu na to, co zrobisz, na zawsze. Drugi, to przekonanie, że prawdziwa miłość wszystko wybaczy. Jeśli naprawdę Cię kocha, to nigdy nie zrani, bezbłędnie odgadnie wszystkie twoje pragnienia, zadba, ochroni przed złem świata, ukoi.

A tymczasem miłość w związku jest warunkowa. Partner kocha Cię trochę tak jak ojciec, na dodatek - surowy ojciec. Chce, byś spełniała jego oczekiwania, zaspokajała jego potrzeby, dotrzymywała warunków, na które się umówiliście, podejmując decyzję o wspólnym życiu. Bywa, że robicie sobie drobne przykrości. Zdarzają się w waszym związku okresy, kiedy mniej się sobą interesujecie, jesteście bardziej zajęci pracą albo innymi sprawami. Nieraz ranicie się nawzajem. Pomimo miłości, a czasami w jej imię.

My, kobiety, potrafimy ranić dotkliwiej, choćby z tego powodu, że często robimy różne rzeczy w związku wbrew sobie. Na przykład od lat gotujesz ukochanemu obiady z dwóch dań, bo wyniosłaś z domu przekonanie, że mężczyzna tego oczekuje od kobiety. On zjada, ale ostatnio nawet nie chwali twojej pomidorowej. Talerz podstawiony pod nos traktuje jak stały element waszego życia. Jesteś wściekła i kiedy on wcina zupę wpatrzony w gazetę, rzucasz: "Chyba znowu przytyłeś". Bo miłość i nienawiść często niepostrzeżenie przechodzą jedna w drugą. A czasami nawet występują obok siebie. Psychoanalitycy twierdzą, że w akcie seksualnym jest wiele elementów agresji. Jeden z moich znajomych psychologów na pytanie pacjentki: "Skąd mam wiedzieć, że go jeszcze kocham?", odpowiedział: "Jeśli czasami marzysz o tym, by go zabić, to na pewno miłość".

Dlaczego mu to robisz?

Większość z nas narzeka na swoich partnerów. "Dlaczego on mi to robi?", "Jak on mógł mi to zrobić?" - to pytania najczęściej powtarzane przez te z nas, które mają do czynienia z tym samym przeciwnikiem płci brzydkiej przez dłużej niż dwie randki. Mężczyźni rzadziej narzekają na kobiety, oni zbierają punkty karne. Podliczają każde nasze przewinienie. Nie zdziw się, jeśli pewnego dnia twój partner zagrozi Ci rozwodem. Powód? Otóż dowiesz się, że w pierwszym tygodniu wspólnego życia nie uprasowałaś mu koszuli, tym samym raniąc go do żywego. I choć przez 10 kolejnych lat prasowałaś codziennie, on nigdy Ci tego nie zapomniał. Także i tego, że za wcześnie poszłaś z nim do łóżka.

Ranimy innych - wszyscy bez wyjątku. Ranienie najbliższych z jednej strony jest łatwiejsze, bo: znasz czułe punkty tej osoby; wiesz, gdzie uderzyć, żeby zabolało; nie boisz się, bo domyślasz się, jak zareaguje. Z drugiej strony, nikt nie jest w stanie zranić Cię tak mocno, jak bliski człowiek, bo od tych najbliższych oczekujemy miłości a nie przykrości.

Psychologia mówi głównie o wybaczaniu. O ranieniu czy krzywdzeniu - niewiele. Dlatego zapytałam znajome mi kobiety o to, kiedy i po co najbardziej ranią swoich mężczyzn.

1. Ranię, kiedy chcę nim potrząsnąć

W związku wieje nudą, mijacie się, żyjecie tak trochę obok siebie. Nie ma między wami kłótni, awantur, ale też wspólnych nocy coraz mniej. Jak to nazywają psycholodzy - siada energia w związku. Coraz częściej czujesz się niekochana, nieadorowana, nawet zaczynasz podejrzewać, że on kogoś ma. I wtedy łup, walisz z grubej rury, myśląc: "Niech śpiący królewicz się obudzi". Jakieś zdanie, które dotknie go do żywego, rzucone mimowolnie przy kolacji. Albo robisz tak, żeby zabrakło czegoś, co zawsze było, np. piwa w lodówce lub czystej koszuli.

2. Ranię, kiedy sprawdzam granice

To skrypt z czasów dzieciństwa - zobaczę, ile mi wolno, na złość mamie, odmrożę sobie uszy. Z jakiegoś powodu czujesz się w związku niezbyt pewnie, zostało zachwiane poczucie bezpieczeństwa. Czasami nie wynika to wcale z tego, co zrobił albo, czego nie zrobił partner. I wtedy serwujesz mu próbę wytrzymałości, np. wychodzisz sama na imieniny koleżanki, po północy ciągle Ciebie nie ma i nie odbierasz komórki. A gdy w końcu wracasz i on na Ciebie nie czeka, tylko smacznie śpi, masz ochotę wbić mu nóż prosto w serce.

3. Ranię, bo sama boję się zranienia

Albo z lęku przed odtrąceniem. Na przykład on ostatnio bezustannie opowiada o swojej nowej szefowej. Widać, że jest nią zachwycony i to także jako kobietą. Nie zauważył twojej nowej fryzury, na firmowym bankiecie prawie w ogóle z Tobą nie tańczył. Co robisz? Na przykład informujesz go przy stole: "Zastanawiam się, czy nasze małżeństwo ma jeszcze jakiś sens?".

4. Ranię, bo muszę dokonać wyboru - zranić siebie albo jego

To trudny konflikt. Na przykład z jakiegoś powodu od dłuższego już czasu nie masz ochoty na seks. Są dwa wyjścia: możesz ulegać partnerowi, dla świętego spokoju albo odmawiać zbliżenia i to w przykry sposób: "Daj mi spokój, Tobie to tylko jedno w głowie".

5. Ranię, bo otwieram serce na niego, a on odgradza się szybą

Masz taki etap w życiu, że bardzo potrzebujesz bliskości, odnosisz nawet wrażenie, że po raz drugi zakochałaś się w swoim mężu. Chcesz, byście więcej czasu spędzali razem, masz większy apetyt na seks, a przerażony partner ucieka, gdzie pieprz rośnie. Czujesz się emocjonalnie odtrącona tak bardzo, że masz ochotę mocno go zranić. Może nawet szukasz pocieszenia w ramionach innego mężczyzny. Jeśli to przyjaciel twojego męża, i na dodatek wcale przed nim tego nie ukrywasz, to zadajesz mu cios poniżej pasa.

6. Ranię, bo czuję się skrzywdzona

W skrajnej formie dotyczy to np. kobiet, które przez lata były bite przez swoich partnerów i doprowadzone do ostateczności, zabiły ich. W codziennym życiu związane jest to z zasadą wzajemności w związku - Ty mi robisz coś złego, to ja odpłacę Ci tym samym. Zapomniałeś o rocznicy urodzin, nie licz, że przypomnę Ci o urodzinach twojej matki. Już ona Cię podsumuje, kiedy nie zadzwonisz z życzeniami.

7. Ranię, bo na moją niekorzyść wyszedł bilans

Czasami kobiety opowiadają, że po latach małżeństwa nagle doznają olśnienia: "Przeanalizowałam swoje życie i zrozumiałam, że przez niego zmarnowałam najlepsze lata, dałam mu wszystko i w zamian nie dostałam nic, teraz mam ochotę się odgryźć". Bywa, że gdy dorosłe dzieci odchodzą z domu, żona domaga się rozwodu, wyprowadza się albo zaczyna pracować charytatywnie. Przestaje zajmować się domem, choć nadal kocha męża.

8. Ranię, bo za bardzo się przed nim otworzyłam, a teraz wstyd mi i boję się

Bliskoś z drugim człowiekiem to coś, za czym bardzo tęsknimy, ale jednocześnie bardzo się tego boimy. Gdy kochasz, chcesz podarować partnerowi całą siebie, pragniesz nie mieć przed nim żadnych tajemnic. Pokazujesz odkryty brzuch, a to oznaka bezbronności. Potem nagle coś Cię przeraża, zaczynasz się bać i ranisz, np. oszukując, że już nie kochasz albo myślisz o rozstaniu.

9. Ranię, bo on nie spełnia moich oczekiwań

Zakochałaś się w dzielnym wojowniku, samotnym wilku stepowym, a po miesiącu on zamienił się w kanapowego pieska. Był waleczny, dopóki starał się o ciebie. Kiedy zamienił kowbojki na kapcie, jego odwaga ograniczyła się do rejonu kanapy i zapasów z telewizyjnym pilotem. Nadal go kochasz, ale czujesz się tak bardzo rozczarowana, że masz ochotę zwymyślać mu. Może nawet robisz to przy okazji kłótni.

10. Ranię, bo czuję, że nie zasługuję na miłość

Dotyczy to głównie kobiet, które w dzieciństwie czuły się niekochane. Dużo czasu minęło, zanim odważyłaś się pokochać. Ale nawet teraz zdarza się, że dopada Cię paniczny lęk. Obawiasz się, że on odkryje, że nie warto Cię kochać. Jedna z moich znajomych w takich momentach uciekała od męża, nie zostawiając mu żadnej informacji, a on szalał z niepokoju.