Zdrada i w miłości, i w przyjaźni boli długo i boleśnie. Zadajmy sobie więc pytanie, czy aby naprawdę działamy w imię przyjaźni.

Nie jest tajemnicą, że mąż lub żona o zdradzie partnera dowiadują się ostatni. Dyskrecja w moim pojęciu jest cnotą. Jeśli naprawdę przyjaźnimy się, to czy na pewno powinniśmy wnikać w najbardziej intymną część życia? Może warto żyć własnym życiem, a nie cudzym. Często ludzie sami nie dają sobie rady w sferze uczuciowej, a ingerując w życie innych, mają pewność, że kogoś zbawią. Może nasza wiadomość dokona spustoszenia w czyimś życiu uczuciowym. Nie należy być nadgorliwym w przekazywaniu takiej wiadomości. Niektórzy zdradę traktują jak sensację towarzyską. Zdrada zdradzie nierówna. Można zdradzić partnera myślą, mową i uczynkiem. Ale każda niewierność boli. Kogo wiadomością o nielojalności bliskiej osoby uratujemy?

Córka moich przyjaciół przygotowywała się wraz z przyszłym mężem do ślubu. Wspólnie chodzili na nauki przedślubne do kościoła. Byłam niezmiernie ciekawa, czego ksiądz uczy przyszłych małżonków. Trafiłam akurat na lekcję o zdradzie małżeńskiej. Wiekowy ksiądz roztaczał przed młodymi ludźmi wizję grzechu zdrady. Ksiądz spowiednik wie o tym więcej, niż możemy przypuszczać. Zauważyłam, że tych osiem par, przejętych swoją nową rolą, chłonęło każde słowo. Oczy mieli coraz szerzej otwarte. Ksiądz straszył. A młodzież niewinna słuchała z wypiekami. Zastanawiałam się, czy po tej mrożącej krew w żyłach lekcji nie zniechęcą się do przyszłego związku.

Myślę, że te nauki księdza były raczej dla małżonków ze sporym stażem. Na takie nauki nigdy nie jest za późno. Ale księdza obowiązuje tajemnica spowiedzi. Może dobrą przyjaciółkę też?