Już od początku szło nie tak. Zajęłam sobie najlepszą pozycję, tuż przy lustrze. Leżała tam mata z ręcznikiem i nikt na niej nie siedział, więc pomyślałam, że czeka na mnie. A tu przychodzi jakaś blondyna i mówi, że to jej miejscówka. No nie! Tak łatwo nie dam się spławić - pomyślałam. To że jestem pierwszy raz na zajęciach, nie znaczy, że mam siedzieć na końcu sali! Okazało się jednak, że rozmawiam z instruktorką, która je prowadzi…
Potem zaczęła się długa godzina nudnego rozciągania się, przeciągania i oddychania… Po 15 minutach zaczęłam ziewać i marzyłam, żeby iść spać. Więcej tu chyba nie przyjdę. Wolę mój rowerek. Przynajmniej się pocę i mam wrażenie, że tracę kalorie. Chociaż jedno muszę przyznać, kolana w ogóle mi nie dokuczały po tych zajęciach i nie czułam takiego głodu jak zwykle po siłowni.
W szatni po zajęciach wymieniłam się uwagami na temat stretchingu z innymi dziewczynami. Były zachwycone. Jedna upiera się nawet, że urosła od tego kilka centymetrów. Niektórzy dadzą sobie wszystko wmówić.
Stretching to ćwiczenia zdecydowanie nie dla mnie! Myślałam, że trochę poskaczę na tych zajęciach ruchowych, ale się przeliczyłam. Krzyś wysłał mnie na początek na najnudniejszą formę aerobiku. Chyba mu tego nie daruję!
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama