Dowiedziałam się o tym przy okazji zleconych na poprzedniej wizycie badań hormonalnych. Mój poziom cukru też budzi lekarskie zastrzeżenia, jest wciąż za wysoki, chociaż już trzy tygodnie nie miałam w ustach nic słodkiego. Pani dietetyczka pozwoliła mi chwilowo odsapnąć od gotowanego drobiu. Dostałam za to specjalną dietę rybną. Wolno mi zjeść nawet smażonego łososia, pieczone ziemniaczki i surówkę.

Chyba złapałam jakiegoś wirusa, bo strasznie spuchłam z lewej strony. Mam też problem z przełykaniem. Męczyłam się nad śniadaniem (2 kromki ciemnego pieczywa z ziarnem, 2 plasterki chudej szynki i serek wiejski light). Przy takiej zmiennej pogodzie o przeziębienie nie trudno! Wieje, trochę pada, chociaż kalendarzowa wiosna tuż tuż.



Reklama


Wieczorem wpadły do mnie koleżanki. Oglądałyśmy zdjęcia z Gdańska z naszego zeszłorocznego wyjazdu nad morze. Byłyśmy z Gosią na kwaterach w Stegnie na Mierzei Wiślanej. To mała wioska rybacka, ale ma swój urok i piękną plażę. Było kilka słonecznych dni, trochę lało, ale udało mi się NAWET opalić. Na zdjęciach wyglądam jak wieloryb. Ten jednoczęściowy kostium to dramat. Mam nadzieję, że w przyszłym roku wcisnę się w bikini! Krzyś mi to obiecuje, żeby mnie zmotywować do pedałowania na rowerku i dreptania po bieżni.