- Ludzie pracujący ze mną na co dzień, zupełnie tak o mnie nie myślą. Bo wizerunek nieznośnej szefowej zawdzięczam mediom, a nie swoim pracownikom - stwierdziła Wintour.

Wintour udzieliła wywiadu video "Forbesowi" po tym, gdy gazeta umieściła ja na liście 100 najbardziej wpływowych kobiet. Na czele rankingu znalazła się Angela Merkel, a w pierwszej 10 uplasowały się ponadto Melinda Gates i Christine Lagarde.

Reklama

Anna Wintour ma 61 lat i jest uważana za najbardziej wpływową kobietę w świecie mody. Jednak w rozmowie z dziennikarzem Forbesa" stwierdziła, że nigdy nie postrzegała się w ten sposób. Jednocześnie przyznała, że "władza daje wiele przywilejów, jak chociażby lepsze miejsce w restauracji czy możliwość zdobycia biletów na przedstawienie niedostępnych dla innych, i co najważniejsze, możliwość pomagania innym".

Stwierdziła także, iż jest dumna z faktu, że udało się jej pozyskać na okładkę "Voguea" kobiety, które szczerze podziwia, takie jak: Michelle Obama czy Hillary Clinton. Natomiast pytana o szczegóły codziennej pracy w "biblii świata mody" stwierdziła, "ja po prostu staram się możliwie najlepiej wykonywać swoją pracę".

Reklama

Plotki o tym, że Wintour ma trudny charakter i jest bardzo wymagającą szefową krążyły od dawna. Przybrały na sile po ekranizacji książki "Diabeł ubiera się u Prady", która ma przedstawiać właśnie dziwaczne relacje panujące w redakcji "Vogue", a szefową magazynu, jako totalną despotkę. W filmie o tym samym tytule w postać Mirandy Priestley, której pierwowzorem miała być właśnie Wintour, wcieliła się Meryl Streep.