Do uprawiania sportu niezbędne jest dobre obuwie. Firmy prześcigają się więc w wykorzystywaniu nowych technologii i każdy sezon otwierają kolejnymi premierami butów do biegania, koszykówki i wszystkich innych możliwych dyscyplin. Ale pewne modele, choć debiutowały nawet cztery dekady temu, wciąż są popularne. Teraz, pod szyldem „sneakersy”, stanowią główny nurt mody znanej z ulic Berlina, Londynu czy Nowego Jorku. Ten trend powoli dociera do Polski, a na rynku jak grzyby po deszczu powstają butiki i portale internetowe, gdzie można kupić zaprojektowane jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku adidasy gazelle w wydaniu OG, hit przełomu lat 80. i 90. model Nike Air Max czy też uznane w 1976 r. za najlepsze buty do biegania obuwie firmy New Balance serii 320. W ciągu ostatnich dwóch lat sprzedaż tego typu obuwia w Polsce wzrosła kilkukrotnie, ale prawdziwy boom dopiero przed nami. Szacuje się, że rynek odzieży sportowej jest wart w Polsce co najmniej miliard złotych, a wzrosty dochodów uznanych marek sięgają 15 proc. rok do roku.
Kilkanaście lat temu trzeba było mieć dużo szczęścia, by w sklepie z obuwiem sportowym znaleźć tak zwanego klasyka. W połowie ubiegłej dekady pierwsze tego typu modele zaczęły się pojawiać w jednym z krajowych internetowych portali aukcyjnych. Teraz wystarczy odwiedzić specjalistyczny sklep internetowy lub butik, choćby na warszawskim Powiślu, tuż przy fontannie z legendarną Złotą Kaczką, prowadzony przez Filipa Pabjasa, by do woli wybierać pośród kilku marek i kilkudziesięciu modeli. Można też trafić na prawdziwe białe kruki, czyli modele produkowane na cały świat w serii liczącej jedynie 300 egzemplarzy.

Prawnik w butach z epoki

Niespełna trzydziestoletni Filip, z wykształcenia prawnik administratywista, zaczął się interesować sneakersami kilka lat temu. Był to efekt jego wypraw do Nowego Jorku. – Na miejscu okazało się, że wśród znanych z polskich sklepów modeli butów dostępne są też takie, które zaprojektowane były dekady temu, ale firmy wciąż je produkują ze względu na popularność – opowiada. Na początku przywiózł kilka par na własny użytek. Potem realizował zamówienia też dla znajomych. Gdy ukończył studia, wiedział, że pasję przekuje w biznes. Był rok 2008. – Udało mi się zdobyć kilkunastotysięczne dofinansowanie z urzędu pracy i wyruszyłem do Niemiec, do hurtowni, po buty – wspomina Pabjas. Pożyczka i własne oszczędności pozwoliły mu na zakup prawie 200 par, które przywiózł w bagażniku. Stworzył profesjonalny profil w portalu aukcyjnym i rozpoczął handel. Niektóre zakupione wtedy modele do dziś czekają na klientów, ale większość znalazła nabywców, a zyski pozwalały na inwestycje w kolejne partie towaru.
Reklama
Dwa lata później Pabjas zaczął myśleć o sklepie stacjonarnym. Tym razem pomogła dotacja z mazowieckiego regionalnego funduszu pożyczkowego. Udało mu się znaleźć lokal na Powiślu, wyremontować i w lutym tego roku świętował otwarcie sklepu Street Supply. Jak ocenia jego działalność po trzech miesiącach? – W Warszawie jest potencjał na jeszcze dwa lub trzy tego typu sklepy. Nie chcę sobie robić konkurencji – odpowiada. Zdradza jednak, że jego profil portalu społecznościowym, przez który się reklamuje, tylko w kwietniu odwiedziło 15 razy więcej osób niż w lutym. Teraz Filip myśli jeszcze o otwarciu profesjonalnego sklepu internetowego. Został też jedynym przedstawicielem handlowym amerykańskiej marki Keep. Jego sklep ponadto jest jedynym w kraju, który sprzedaje obuwie marki Saucony. Do butów, które jeszcze kilka lat temu kolekcjonował, zaczyna nabierać dystansu. Choć ma ulubioną markę, zamawia to, czego oczekuje rynek. – Teraz w modzie jest New Balance – mają renomę i bardzo dobry stosunek ceny do jakości. Ale mam też mało popularne saucony model Shadow 6000 z linii Elite. Wyprodukowano ich tylko 300 par – podkreśla.
Reklama
Na e-handel sneakersami postawił też Dariusz Adamczyk z Pasłęka, właściciel sklepu www.shoeson.pl. – Odzież sportowa dzieli się na cztery segmenty: standardowy, lifestyle, fashion i premium fashion. Ten ostatni segment sprzedawany jest w nielicznych sklepach w Paryżu czy Nowym Jorku. Pozostałe w Europie Zachodniej czy USA można dostać w markowych butikach, ale u nas sklepy stawiają głównie na standardowe kolekcje. Segmenty lifestyle i fashion wciąż są do zagospodarowania – opowiada.
Jego sklep internetowy ruszył na jesieni ubiegłego roku. Oferuje produkty Adidasa i Reeboka, bo tylko te firmy odpowiedziały na ofertę. O szczegółach finansowych nie chce mówić, ale przyrosty sprzedaży miesiąc do miesiąca wynoszą nawet 100 proc. – Cena nie gra roli, partię obuwia, która kosztowała w granicach 700 – 800 zł za parę, sprzedałem w dwie godziny – przyznaje. Na początku w ofercie Adamczuka było blisko 60 modeli marki Adidas, dziś jest ich już dwa razy więcej.

Interes się rozkręca

Koniunkturę nakręca młodzież, która odrzuciła trampki i martensy i coraz chętniej zakłada sneakersy. W portalach społecznościowych jest coraz więcej miłośników tego tematu. Powstają portale, w których opisywane są poszczególne modele i nowinki. – Modę w Polsce, która powoli zamienia się w pop, wylansowała jedna z dużych marek swoją kampanią reklamową – wyjaśnia Pabjas. – Do tego doszły programy rozrywkowe, tańcząca młodzież występowała właśnie w tego typu obuwiu – dodaje Anna Warzybok z działu marketingu i reklamy polskiego przedstawicielstwa firmy New Balance. Dodaje, że w porównaniu ze sprzedażą sprzed dwóch lat ten rodzaj butów jej firmy schodzi co najmniej dwa razy lepiej i stanowi już kilkadziesiąt procent wszystkich sprzedawanych przez New Balance butów w Polsce. Ten trend dostrzegają także inni producenci. Adidas w swoich salonach otwiera dedykowane stoiska z seriami Originals. Na zachodzie Europy profesjonalne portale internetowe zajmujące się sprzedażą sneakersów osiągają obroty liczone w milionach euro. Do tej pory to za ich pośrednictwem ten asortyment trafiał do Polski. Największy na świecie portal sprzedający sneakersy został w ostatnim czasie sprzedany za miliard dolarów.
Każda szanująca się firma obuwnicza ma w swojej ofercie kilka lub kilkanaście klasycznych modeli butów. Od kilku lat na rynek trafiają ich kolejne reedycje, dodatkowo wzbogacane o modele tworzone we współpracy z projektantami mody, artystami i gwiazdami muzyki. Czasem na rynek wypuszczane są modele butów upamiętniające wydarzenia sportowe czy postacie popkultury.
Kolekcjonerzy, zwani sneakerheadami, mają w zbiorach setki modeli. Gotowi są też zapłacić nawet kilkanaście tysięcy dolarów za oryginalne modele z lat 70. i 80. ubiegłego wieku lub za limitowane edycje.
Jedną z ikon tego stylu są adidasy superstar. To w nich grał jeden z największych koszykarzy wszech czasów Kareem Abdul-Jabbar, ale tak naprawdę największą popularność zyskały dzięki zespołowi Run DMC. Do produkcji trafiły już w roku 1969, kiedy nikt jeszcze nie słyszał o firmie Nike (ta nazywała się wtedy Blue Ribbon Sport). Buty cieszyły się tak wielką popularnością wśród graczy NBA, że w pewnym momencie aż trzy czwarte z nich grało w superstarach. Ten model triumfalnie powrócił do sneakersowych rankingów popularności w 1983 roku za sprawą rapowej grupy Run DMC. Na scenie jej członkowie ubierali się tak jak na co dzień: czarny strój, kapelusze, wąskie spodnie, skórzane kurtki i superstary z wyciągniętymi językami, bez sznurówek. W 1986 roku wydali singiel „My Adidas”, który był hymnem pochwalnym modelu.
Tego rodzaju euforia dopiero ogarnia młodych Polaków. – Liczę, że przełomowy będzie przyszły rok. Mistrzostwa Europy w piłce nożnej Euro 2012 powinny dodatkowo nakręcić koniunkturę – dodaje Dariusz Adamczyk.