Gwiazda „M jak miłość” nie przeczy, że dobry wygląd w jej zawodzie jest ważny i przyznaje, że podobnie jak jej koledzy po fachu korzysta z pomocy stylistów, ale uważa, że niektórzy zbyt poważnie traktują modę.

– Bawi mnie to, że ktoś ubierany przez stylistę zostaje uznawany za ikonę mody. Tak bywa w każdym kraju, ale u nas jest to szczególnie napuszone. Przecież to stylistów powinni nagradzać, a nie osoby, które stosują się do ich zaleceń. Taka Angelina Jolie też za radą stylistki decyduje się na kreację Lacroix czy kogoś innego. A potem wszyscy się cieszą, że świetną wybrała sukienkę. Ale w naszych mediach obsesja wyglądu doszła do granic zdrowego rozsądku – powiedziała "Faktowi" Joanna Koroniewska.

Reklama

Joasia przyznała, że jej ubrania często stają się pretekstem do długich dyskusji. – Po premierach sztuk słyszę tylko komentarze odnośnie strojów. Raz popełniłam „gafę”, bo włożyłam buty, które śmiałam nosić już wcześniej, a raz podobno wyglądałam świeżo i promiennie, bo dobrze dobrałam kolor sukienki. Okazuje się, że najbardziej ważne było to, jak wyglądałam. To absurd – powiedziała nam dość wzburzona gwiazda. Aktorka przyznaje jednak, że w przypadku jej kariery najlepszym posunięciem była zmiana... fryzury.

– Śmieję się sama z siebie, bo odkąd mam inny kolor włosów, bardzo wiele się zmieniło. Zaczęłam dostawać inne propozycje ról. I to jest bardzo dziwne, bo myślałam, że będzie zupełnie odwrotnie – powiedziała w rozmowie z "Faktem" Joasia.

>>> Czytaj także: Dlaczego Glinka ukrywała ciążę?

Reklama