W Stanach pojawił się nowy termin: alfa-matka. To kobieta, która zaraz po porodzie wraca do pracy, wynajmuje nianię, a z dzieckiem widzi się wieczorami. Nie dlatego, że go nie kocha czy uważa opiekę nad dzieckiem za nudną i niepotrzebną pracę. Robi to dlatego, że bardziej zależy jej na własnym rozwoju zawodowym i karierze.

Reklama

MATKA SAMCEM ALFA?

Matka alfa chce mieć takie same szanse na rynku pracy jak mężczyzna, bierze udział w wyścigu szczurów i bezwzględnie musi w nim wytrwać. Kobiety, które zdecydowały się na szybki powrót do pracy, tracą pierwsze chwile z życia dziecka, pierwsze kroki i pierwsze słowa. Wychodzą jednak z założenia, że dziecko może być szczęśliwe tylko wtedy, gdy jego matka jest spełniona i zadowolona – a one bez pracy i adrenaliny żyć nie potrafią. Żyjąc we własnym rozumieniu pełnią życia, przekażą takie same uczucia, ambicje i pasje swoim dzieciom.

To kontrowersyjne macierzyństwo zostało określone przedrostkiem alfa – który od razu kojarzy się negatywnie z samcami alfa – pozbawionymi uczuć, a naładowanymi testosteronem facetami, którzy kobiety i całe otocznie traktują przedmiotowo.

WYRODNE MATKI ŁĄCZCIE SIĘ!

Reklama

W Stanach, gdzie syndrom alfa-matki jest coraz bardziej powszechny, powstała ostatnio książka, która wywołała społeczną dyskusję nad przekształceniami współczesnej rodziny. Zasłonę milczenia z macierzyństwa zerwała Ayelet Walkman wydając pozycję: "Bad Mother: A Chronicle of Maternal Crimes, Minor Calamities, and Occasional Moments of Grace" (Zła Matka: Kronika macierzyńskich zbrodni, mniejszych katastrof i okazjonalnych chwil chwały).

Opisuje w niej uczucia i dylematy młodej matki, która w domu czuje się nic nie warta, ubezwłasnowolniona i zanudzona na śmierć. Przed wszystkim - nieszczęśliwa. A kiedy idzie do pracy, otoczenie każe jej zamęczać się wyrzutami sumienia, po cichu nazywa ją złą matką i wylicza wypaczenia, które funduje swojemu potomstwu. A ona po prostu chce mieć dalej swoje życie dla siebie.

Reklama

EGOIZM TO ZDROWY ODRUCH

Alfa-matki uważają, że odrobina egoizmu jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Co więcej, tylko wtedy można uniknąć wzajemnych oskarżeń w rodzinie ("dzieci zmarnowały moją karierę", "niczego nie osiągnęłam!"). Skończyły się czasy, kiedy kobietę można było zamknąć w domu wbrew jej woli. Ich wizja nowoczesnej rodziny to ciągła walka: z czasem, z przesądami, z wyrzutami sumienia i z karcącymi spojrzeniami krewnych. Za ten spokój ducha i chęć rozwoju trzeba jednak zapłacić cenę ostracyzmu społecznego i naklejki – "wyrodna matka".

Zwolenniczki takiego wyboru sporządziły nawet przekornie swój alfabet złej matki, w którym bronią swoich przekonań i takiego stylu życia jaki wybrały. Spisały swoje wstydliwe grzechy i wyznania matki karierowiczki. "Jesteśmy złe i dobrze nam z tym" – deklarują!



CO MA NA SUMIENIU WYRODNA RODZICIELKA?

1. Nasz czas spędzany z dzieckiem, pomimo że krótszy, wcale nie jest czasem bardziej intensywnym. Kiedy już mamy wolne i siedzimy z dzieckiem w domu, nie bawimy się wspólnie czy nie czytamy książeczek. Dziecko ogląda bajki na dvd, a mamusia szusuje po eBayu.

2. Ponieważ u nas pada częściej niż gdzie indziej, dzieci skazane są na większą dawkę telewizji niż w innych krajach (no, skoro pogoda nas usprawiedliwia…). Zwykle to 3 razy tyle, ile deklarujemy swoim znajomym. A oglądania programów edukacyjnych w stylu "Reality TV" chyba nie można zaliczyć do rozrywki stymulującej?

3. Tylko czasami jesteśmy w stanie wytrzymać do 17.00 po południu bez drinka na ogarnięcie się. Jeśli musimy wytrzymać do czasu aż mąż wróci z pracy albo dziecko pójdzie spać to kiepsko. Wszystko jedno, która z tych rzeczy zdarzy się pierwsza – byle szybciej!

4. Wielozadaniowość to syndrom alfa-matki. Bawiąc się z dzieckiem załatwiamy ważne telefony, gotując pleciemy dziecku włosy, a czytając bajkę na dobranoc – planujemy już zakupy na jutro czy spotkania do odhaczenia.

5. Gdyby trafiła nam się okazja do samotnych wakacji – zrobiłybyśmy to bez wahania. Jednak jako, że za nasze wakacje najczęściej płaci mąż, zgodzimy się zabrać go ze sobą na wyjazd, zabierzemy też już dziecko, zamiast podrzucać je dziadkom.

6. Podczas, gdy oglądamy z 10-letnim synkiem "Zagubionych", zamiast emocjonować się przygodami mieszkańców wyspy, po cichu fantazjujemy o miłej przygodzie z Sawyerem na bezludnej wyspie.

7. Wymówka, że jesteśmy bardzo zajęte bo: - mamy sprawozdanie, - budżet do zamknięcia czy - super ważny email od klienta, sprawdza się także, gdy chcemy posiedzieć na Facebooku czy upolować przecenione szpilki na Net-a-Porter.

8. Wcale nie jesteśmy tak bardzo przywiązane do roli matki. Czasami mamy ochotę wynająć na miesiąc opiekunkę, bez skrupułów zostawić dziecko i męża i uciec, daleko daleko i co gorsza, z powrotem zacząć chodzić na randki!

9. Wstyd się przyznać, ale za każdym razem kiedy mamy ważne prace domowe do zrobienia i zamykamy się w łazience, opuszczając wtedy rodzinę, zwykle oddajemy się nakładaniu maseczki, malowaniu paznokci i ponad wszystko – depilacji. Ale o tym nie musi nikt wiedzieć…

10. Kiedy mówimy, że trzeba częściej zabierać dzieci do teatru, mamy na myśli przedstawienie "Anioły w Ameryce", gdzie Maciej Stuhr lata goły po scenie albo "Benka", gdzie Paweł Małaszyński gra geja. W rzeczywistości gdy idziemy z dziećmi w sobotę do multipleksu, one lądują w jednej sali, my w drugiej na filmie zupełnie nie dla dzieci…

Odważne wyzwania alfa-matek są czasami szokujące, czasami zabawne. Czasami niektóre z wyżej wymienionych punktów mają na sumieniu wszystkie kobiety. Ten alfabet trzeba przyjmować z przymrużeniem oka, bo powstał właśnie po to, żeby wystraszyć wszystkie ortodoksyjne matki z przedmieść, Matki Polki i matki zaprzęgnięte do kuchni po wsze czasy.

Uff, egzorcyzmy odprawione – teraz możemy wyluzować i wrócić do własnych zajęć – do gotowania obiadu dla całej rodziny czy do podliczania budżetu. Każdy ma wolny wybór.