Czym większy jest lęk rodziców przed wyprawieniem potomka w podróż, tym bardziej wskazane, by pierwsze wakacje "osobno" odbyły się u rodziny. Krótka rozłąka może nastąpić jak najwcześniej: dwu-trzylatek powinien pojechać na jeden dzień do babci lub cioci. Potem na kilka dni, ale tylko wtedy, gdy zacznie tęsknić - wraca do rodziców.
Nie powinno się przy takich okazjach mówić dziecku, jak bardzo go nam brakowało, raczej pytać, w co się tam bawiło. Bardzo ważne, by ani rodzice, ani babcia w trudniejszych chwilach nie straszyli: "Jak będziesz niegrzeczny, to rodzice cię tu zostawią na zawsze".

Dziecko przyzwyczajone do krótszych i nieco dłuższych rozstań z rodzicami będzie przygotowane do samodzielnego wyjazdu w pierwszej klasie - na kilka dni, do tak zwanej zielonej szkoły. Jeżeli w tym czasie okaże się, że bardzo tęskni za domem, to znak, że jeszcze nie przyszedł moment na pierwszy "dorosły" wyjazd; nadal trzeba eksperymentować z wyjazdami do cioć i babć. Przy braku takiej możliwości "wakacyjną kilkudniową wymianę dzieci" należy przeprowadzać z bliskimi znajomymi, którzy mają pociechy w podobnym wieku.
Nic na siłę - jeśli córka czy syn nie chcą wyjeżdżać, nie starajmy się ich namawiać za wszelką cenę. Może prościej będzie zaproponować im półkolonie w rodzinnym
mieście?
Warto pamiętać, że przy pierwszym wyjeździe małoletni turysta będzie czuł się o wiele pewniej, gdy obok będzie jego dobry kolega, znajomi z klasy czy kółka sportowego.
Jeżeli na początku będzie nas zasypywał telefonami - dobrze pamiętać, że po całym dniu przeżyć, wieczorem, może być zmęczony i bardziej niż zwykle za nami tęsknić. Ale to jeszcze nie powód do natychmiastowego zabrania go z kolonii czy obozu. Trzeba to jednak zrobić, gdy dziecko przestanie jeść, pić lub zaczyna moczyć się w nocy. Ważne jest też to, o czym rodzice czasem zapominają, by córce czy synowi letni wypoczynek poza domem zwyczajnie się spodobał, a nie tylko trwał jak najdłużej.








Reklama

Mirosława Wieczorek - Stachowicz psycholog dziecięcy