Niemowlęta komunikują poczucie zagrożenia płaczem: bo na lotnisku jest hałas i mnóstwo ludzi, a w samolocie np. czują ból w uszach. Rodzice powinni przytulać dzieci, mówić do nich. Dwu-, trzylatki wiedzą już sporo. Z rozmów dorosłych umieją wychwycić informację, że lot może się skończyć katastrofą.

Reklama

Raczej przeczuwają takie zagrożenie, niż rozumieją. Ale nie boją się same z siebie, czyli nie jest tak, że "niepotrzebnie histeryzują". Najlepiej wcześniej rozpoznać, jak dziecko zapatruje się na lot samolotem. Najważniejsze: nie sugerować zagrożenia, stworzyć pozytywne skojarzenie związane z lataniem.

Zapytajmy, co dziecko wie o samolotach, opowiedzmy o pysznym jedzeniu, śmiesznym szumie w uszach, pilotach i stewardesach, widoku z okna. Pokażmy samolot w książce, nakłońmy dziecko do rysowania podróży. Mówmy o miłych perspektywach lotu, jak o wyprawie do wesołego miasteczka.

Dobrze jest wcześniej zabrać dziecko na lotnisko, dać mu czas na oswojenie się z nowym doświadczeniem. Jeżeli już na pokładzie samolotu dziecko mówi, że się boi, nie wolno odpowiadać: "Nie bój się". Lepszy skutek odniosą słowa: "Rozumiem, że się boisz, ale daj mi łapkę, razem będziemy się trzymać".