W środowisku szkolnym na nowo rozgorzała dyskusja na temat tego, czy reforma oświatowa sprzed kilku lat była konieczna. Przeprowadził ją rząd Jerzego Buzka w 1999 roku. Zmiany m.in. przewidywały przyłączenie gimnazjów do liceów. - To miało na celu stworzenie sześcioletniego toku nauki po to, by pedagodzy mieli czas poznać i wychować uczniów. Reforma przewidywała też stworzenie spójnych programów nauczania, aby uczniowie w liceum nie uczyli się ponownie tego, co już poznali w gimnazjum - mówi DZIENNIKOWI Mirosław Handke, twórca reformy edukacji.

Reklama

A według części nauczycieli właśnie tak się teraz dzieje. Sami dyrektorzy gimnazjów przyznają, że mury szkoły opuszczają słabo przygotowani uczniowie. "Dawniej mieliśmy lepszy kontakt z uczniami, wiedzieliśmy o nich więcej, mieliśmy większe szanse, by lepiej ich wychować i nauczyć" - mówi Elżbieta Zdunek, dyrektor Gimnazjum nr 3 w Szczecinie. "A teraz? Zanim poznamy ucznia, on już musi opuścić naszą szkołę" - mówi Zdunek.

Były szef MEN odpowiedzialność za niepowodzenie reformy przerzuca na swoją następczynię, Krystynę Łybacką z SLD. "Niestety, moja następczyni reformy nie dokończyła. Dlatego teraz tylko nieliczne, najczęściej prestiżowe, gimnazja działają przy liceach" - ocenia Handke. Z Krystyną Łybacką nie udało nam się skontaktować. Nie odbierała telefonu.

Tymczasem Krzysztof Baszczyński, były poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej i wiceszef Związku Nauczycielstwa Polskiego przypomina, że ZNP od samego początku był przeciwny powoływaniu gimnazjów. "Okazało się, że mieliśmy rację. Prawda jest gorzka; gimnazja wprowadziły zamęt w szkolnictwie. Nie ma jednak mowy, żeby je likwidować" - zaznacza Baszczyński.

Reklama

A przeciwnicy gimnazjów podkreślają, że to właśnie w tych szkołach pojawiło się najwięcej patologii. Mnożą przykłady: pijaństwo na dyskotekach, bójki, nagminne wagarowanie. Jednak zdaniem Dariusza Chętkowskiego, nauczyciela języka polskiego w XXI LO w Łodzi i autora głośnej książki "Z budy: Czy spuścić ucznia z łańcucha", z patologiami w gimnazjach można skutecznie walczyć.

"Tych, którzy czują się przegrani, należy otoczyć większą opieką psychologów i pedagogów, by zrozumieli, że ich agresja jest wyolbrzymiona" - tłumaczy DZIENNIKOWI i wskazuje ważną zaletę gimnazjów: "Dawniej w liceum nowym uczniom można było wmówić wszystko, bo się zwyczajnie bali. Gimnazja ich dowartościowały. Dziś są bardziej konkretni, pewni siebie".