Poczucie, że właśnie stało się coś niesamowitego, urodziło się dziecko. Nagle pojawia się wdzięczność dla własnej matki, która w takich samych bólach kiedyś mnie urodziła. I zrozumienie, na czym polega sens rodzenia.

Zawsze panicznie bałam się bólu, oparzony palec doskwiera mi długie trzy dni, a zwykły ból głowy odbiera chęć do życia. Bałam się porodu, ale ani przez chwilę nie rozważałam cesarskiego cięcia na życzenie. To wydawało się absurdalne, jakieś nie na miejscu, po prostu nienaturalne. Wiedziałam, że chcę rodzić świadomie. Tak jak rodziła moja matka i jej matka i miliony kobiet przed nimi. Ja też chciałam to przeżyć.

Ale też ani przez chwilę nie wątpiłam, że gdyby poród okazał się skomplikowany, to lekarz nie zawahałby się ani przez chwilę, by zrobić cesarkę i pomóc mi. Bo taki jest i zawsze był podstawowy cel tego zabiegu. Ratować kobietę i jej dziecko.

Dlatego wcale nie dziwi mnie, ani tym bardziej nie oburza, że znany ginekolog doktor Bogdan Chazan od lat namawia kobiety, by rodziły siłami natury. Zwłaszcza że - jak mówiła mi jedna z jego dawnych pacjentek - on sam nigdy nie zawahał się pomóc kobiecie, która nie była w stanie sama urodzić. Brał skalpel i ciął brzuch, a potem wyjmował dziecko. Pomagał i ratował.

I nie dziwi mnie, gdy doktor Chazan narzeka, że w Polsce wykonuje się zbyt wiele zabiegów cesarskiego cięcia. I martwi się, że ten zabieg staje się coraz bardziej modny, bo sięga po niego już co trzecia kobieta. Bo wie to, co powinien wiedzieć każdy wykształcony lekarz - że cesarka oznacza trzykrotnie większe niż w przypadku porodu naturalnego ryzyko śmierci rodzącej, a także zagrożenie krwotokiem, uszkodzeniem macicy i jeszcze paroma innymi komplikacjami.

Zaledwie dwa miesiące temu prestiżowy amerykański miesięcznik naukowy "Obstetrics and Gynecology" opublikował raport, z którego wynikało, że kobiety decydujące się na cesarskie cięcie w czasie pierwszego porodu są narażone na poważne problemy w czasie drugiej ciąży i rozwiązania. Może im grozić przedwczesny poród, przedłużone bóle porodowe, a nawet poronienie. Dlaczego nikogo nie oburzają takie dane, gdy pisze o nich zachodni magazyn? Dlaczego te same dane w ustach polskiego lekarza skazują go na miano wstecznika i człowieka, którym rządzi jakaś szalona ideologia? Dlaczego tak trudno uwierzyć, że on po prostu zna się na swoim lekarskim fachu i wie, co jest dobre dla kobiety i jej dziecka?

Więc wierzę, że doktor Bogdan Chazan ma dobre intencje. Zresztą on od lat codziennie udowadnia, że zależy mu na matce i dziecku. Jego pacjentki opowiadają, że to lekarz, który szczerze troszczy się o ich zdrowie, głaszcze je po brzuchu, osobiście asystuje przy porodzie, niejedno życie uratował.

I mam wielką nadzieję, że te dobre intencje nie przesłonią mu oczu. Że nigdy, zmylony swoim głębokim wewnętrznym przekonaniem, że poród naturalny jest najlepszy, nie zrezygnuje z wykonania zabiegu cesarskiego cięcia, gdy będzie on naprawdę potrzebny. Czyli zawsze, gdy kobieta będzie cierpieć zbyt długo, a końca porodu nie będzie widać. Zawsze, gdy od cesarki zależeć będzie życie matki i dziecka. Bo właśnie po to ten zabieg został wymyślony.

Można się nie zgadzać z doktorem Chazanem, gdy zażarcie odmawia wykonywania zabiegów aborcji, nawet wtedy, gdy są ku temu wskazania medyczne. Można go krytykować, gdy narzuca kobietom swoje własne poglądy etyczne i stawia się ponad obowiązującym w Polsce prawem, które w ograniczonym wprawdzie zakresie, ale jednak daje kobietom prawo do usunięcia ciąży.

Ale nie można się na niego wściekać, gdy zgodnie ze swoim wieloletnim doświadczeniem i wiedzą chce przekonywać, że niemal każda kobieta na świecie jest w stanie urodzić dziecko w sposób naturalny. I gdy przekonuje, że to bezpieczne i piękne.

















Reklama