Pierwsze słowo Twojego dziecka to wielka radość dla całej rodziny. „Mama”, „dada”, „gugu” - wszystkie młode mamy mogą tego słuchać w nieskończoność. Z czasem słów pojawia się coraz więcej. Układają się w pytania albo żądania. Najpierw proste, później coraz bardziej skomplikowane. Aż w pewnym momencie Twoja kilkuletnia pociecha przychodzi z przedszkola i oznajmia najnormalniej na świecie: „Dzisiaj nie przyszła nasza pani, dlatego cały dzień pilnowała nas wielka żyrafa”. Po czym spokojnie biegnie się bawić do swojego pokoju, zostawiając cię rozbawioną, ale i z pewnym niepokojem. Dlaczego on to wymyślił? Jak powinnam zareagować? Czy to jest normalne u dzieci?

To nie ja, on to zrobił!

Nie ma powodu do niepokoju. Fantazjowanie u maluchów to rzecz zupełnie normalna. I zdrowa! Oznacza bowiem, że u Twojego dziecka prawidłowo rozwijają się wyobraźnia i pamięć. Prędzej czy później każdy maluch zacznie się w jakiś sposób mijać z prawdą. Zabawa z rzeczywistością zaczyna się już u trzy- i czterolatków. One wręcz uwielbiają zmyślać najróżniejsze historie tak, jak kochają, kiedy czytasz im je do poduszki. Treścią ich niewinnych kłamstewek najczęściej jest jakaś postać lub wydarzenie z ulubionej bajki czy filmu. Co więcej, maluchy w tym wieku zwyczajnie nie rozumieją istniejącej między fantazją a rzeczywistością różnicy. I święcie wierzą w to, co mówią! One jeszcze nie oszukują świadomie. Dlatego jeśli słysząc historię o żyrafie, zezłościsz się - reakcją malucha będzie płacz wywołany poczuciem krzywdy. Ukarzesz dziecko za coś, czego ono nie rozumie. Tego typu fantazji nie powinno się mylić z kłamstwem.

Jednak nie każda zabawa jest zwykłą konfabulacją. Dzieci starsze, w wieku sześciu czy siedmiu lat zaczynają już dostrzegać związek między kłamaniem a jego konsekwencjami. Na razie tylko tymi dobrymi konsekwencjami. Błyskawicznie uczą się, na przykład, że odpowiednie ubarwienie rzeczywistości zwraca na nie uwagę otoczenia. A któż nie lubi patrzeć, jak kumple z podwórka z otwartymi buziami słuchają o tacie, który jest prawdziwym szpiegiem i ma w domu pistolety i maszynę do szyfrowania wiadomości. Albo zazdroszczą wakacji rzekomo spędzonych w Disneylandzie, gdzie sama Myszka Miki trzymała opowiadającego za rękę.

Aprobata rówieśników jest jednak mniej ważna od zainteresowania rodziców. Tak naprawdę to przede wszystkim ciebie ma zaintrygować opowieść o dantejskich scenach, jakie rozegrały się tego dnia na ulicy w drodze do czy z przedszkola. Dlatego powinnaś zwrócić na nie szczególną uwagę. Im dziwniejsze i mocniej przerysowane są te historie, tym prawdopodobnie silniejsze jest pragnienie dziecka, aby rodzice bardziej się nim interesowali, zaczęli chwalić, spędzali z nim więcej czasu czy zorganizowali wspólny weekend.

Nie karz, lecz słuchaj

Innym popularnym motywem wśród kilkuletnich kłamczuchów jest obrona. Mijanie się z prawdą bywa czasem najlepszym sposobem radzenia sobie z wymaganiami rodziców, nauczycieli czy też rówieśników. Łatwiej przecież powiedzieć mamie, że zjadło się u babci cały obiadek, chociaż z talerza zniknęły tylko ziemniaki. Bo kto lubi, aby mama się na niego denerwowała i nazywała tym głupim określeniem: „Tadek-niejadek”, skoro on ma na imię Piotruś?! Kłamstwo to również dobra metoda na uniknięcie różnych kłopotów. I tego dzieci uczą się równie szybko. Logika jest prosta: „Jeśli przyznam się, że sypnąłem piaskiem w kolegę na placu zabaw, to mama da mi klapsa i już nie będzie tam ze mną przychodzić”. Twoje dziecko idzie zatem w zaparte, że kolega zanurkował w piasku dobrowolnie i że ono nie miało z tym nic wspólnego.

Jednak ważniejsze od tego, dlaczego dzieci kłamią, jest to, jak w takiej sytuacji powinni zachować się dorośli. Skwitować dziecięce bajdurzenie śmiechem? A może przeprowadzić poważną rozmowę albo przynajmniej uraczyć opowieścią o rosnącym nosie lub dymiących uszach? Z całą pewnością nie powinnaś ignorować tego typu zachowań zwłaszcza, jeśli zaczynają się nasilać. Jednak karanie dziecka przyłapanego na kłamstwie jest rozwiązaniem najgorszym z możliwych. Paradoksalnie, wzmacniasz w ten sposób złe zachowanie swojego malucha. Dzieci często wierzą w to, co mówią o nich ukochani rodzice. A zatem, jeśli kilka razy usłyszą od nich: „Jesteś okropnym kłamczuchem”, to zaczną się tak właśnie zachowywać. Bo po co się starać, skoro mama wie lepiej?

Dlatego zamiast karać za skutki kłamstwa, lepiej skupić się na przyczynach, które powodują, że nasza pociecha nagle staje na bakier z uczciwością. Może czuje się niedoceniana albo niezauważana? Albo gorsza od syna przyjaciół, który wiecznie jest jej stawiany za wzór. Może się też zdarzyć, że zwyczajnie ma za dużo na głowie i, aby sprostać wszystkim wymaganiom, musi trochę nakłamać. Dlatego im więcej Twoje dziecko kłamie, tym więcej miłości i czasu powinno od Ciebie dostać. Bywa, że już ten prosty zabieg rozwiązuje problem. A jeśli nie? Wtedy trzeba dać jasny sygnał, że kłamstwo nie popłaca. Ale jak nauczyć kilkulatka mówienia prawdy?

Gdy malec serwuje ci kolejną niesamowitą opowieść, nie odpowiadaj: „To bzdura!”. Reaguj tak, by ułatwić mu powiedzenie prawdy. Możesz zapytać, czy na pewno nie zapomniał o czymś, bo to, co mówi jest dla Ciebie niejasne, a bardzo chciałabyś zrozumieć, o co mu chodzi. W ten sposób zachęcisz go do uwiarygodnienia historii, a w efekcie do powiedzenia prawdy. Pamiętaj też, że przyznanie się do kłamstwa wymaga odwagi i powinno być nagrodzone. W przeciwnym razie nauczysz dziecko, że szczerość się nie opłaca, bo kończy się np. zakazem oglądania bajek. I co najważniejsze, ono musi wiedzieć, że bardzo je kochasz, a nie podoba Ci się tylko to, co robi.

Mały uczy się od dużego

Niestety, kurs kłamania fundują dzieciom dorośli. I to najczęściej rodzice. Jak wynika z badań, sami kłamiemy częściej, niż myjemy zęby! Przynajmniej dwa lub trzy razy dziennie. Z różnych powodów kłamstwo jest nieodłącznym elementem naszego życia. Elementem tak dla nas oczywistym, że często przestajemy go nawet zauważać. W przeciwieństwie do dzieci, które bardzo pilnie słuchają nas i obserwują. Gdy np. podczas rodzinnego obiadu w kuchni narzekasz, że tort babci jest niejadalny, a potem przy stole rozpływasz się w zachwytach - maluch na pewno to wychwyci i zapamięta. Podobnie jak Twoje przykazania, że należy się cieszyć z każdego prezentu nawet wtedy, kiedy znalezione pod choinką wełniane skarpety od cioci w niczym nie przypominają wymarzonej zabawki. Dlatego, gdyby Twoje dziecko chciało pozostać prawdomówne, miałoby do Ciebie trzy podstawowe prośby:

Nie okłamuj mnie, mamo…
… i nie mów, że wizyta u dentysty nic a nic nie boli, a zastrzyk jest jak ukłucie komara, bo to nieprawda. Skoro Tobie nie można wierzyć, to komu można?

Nie bujaj w mojej obecności…

hellip; bo już nic nie rozumiem. Gdy ja kłamię, to zawsze mi mówisz, że to nieładnie. A potem sama tak robisz. To które zachowanie jest właściwe?

Wytłumacz, co to kłamstwo w trosce o innychamp;hellip;

hellip; na przykład dlaczego jedno kłamstwo jest dobre, a inne nie? Na czym polega różnica? Dlaczego czasem okłamanie kogoś, na kim nam zależy, jest lepsze, niż powiedzenie mu prawdy?






























Reklama