Fani Spears już prawie zapomnieli o niedawnych kłopotach piosenkarki - wróciła do formy, wydała nową płytę, nie wikła się w skandale. O jej byłym mężu zapomnieli zupełnie. On jednak sam się przypomniał, tym razem czytelnikom magazynu "People". 30-letni Kevin Federline, były mąż Britney Spears, tancerz i znany imprezowicz, zdecydował się opowiedzieć prasie o swoim pożyciu z gwiazdą pop kultury.

Reklama

W artykule "My life with Britney" przedstawia siebie jako idealnego ojca i odpowiedzialnego człowieka. Twierdzi, że żałuje upadku swojego małżeństwa, ale winą za rozbicie rodziny obarcza byłą żonę. Opowiada o szoku, jaki przeżył, kiedy otrzymał pozew rozwodowy i smtku, jaki przeżywa do tej pory - martwi go, że Britney nie porozmawiała z nim, zanim złożyła papiery rozwodowe. Na zarzuty, jakoby walczył o prawa do dzieci tylko ze względu na alimenty, odpowiada: "Moje pierwsze pytanie do prawnika było: Czy będę mógł kiedykolwiek widzieć moje dzieci? Powiedziałem mu, że jestem w stanie wydać każde pieniądze, tylko po to, żeby wiedzieć, że z moimi synami jest wszystko okey. Tylko to się liczyło. Nie wiedziałem, jaką moc ma Britney i to mnie przerażało".

Jaki był najlepszy moment ich związku? Federline odpowiada: ślub. "To był naprawdę bardzo ekscytujący i szczęśliwy moment. Oddawałem komuś swoje życie i to bez żadnego zająknięcia" - zwierza się. Za najgorszy uważa czas, kiedy Britney przeszła załamanie nerwowe, czego świadkami były dzieci, a potem została odwieziona do szpitala.

Nazywany często przez prasę "boy-toyem" Federline podkreśla, że to, że nie jest już w Britney zakochany, to jednak nie oznacza, że jej nie kocha. Jest w końcu matką jego dzieci, więc chce, żeby była szczęśliwa.

Reklama

Na pytanie, jak teraz układają się sprawy u nich w domu, Kevin opowiada, że u nich panuje ustalony przez niego grafik, do którego Britney musiała się dostosować. Nie wszystko jeszcze jest perfekcyjne, ale najważniejsze, że mają już dobre podstawy.