MAGDALENA KACALAK: Został pan wykreowany przez media na autorytet w sprawach sercowych. Kiedy robi się w telewizji program o seksie, zaprasza się Lwa Starowicza, a kiedy o miłości - zaprasza się pana.

Reklama

JANUSZ L. WIŚNIEWSKI: Nie chcę być traktowany jako ekspert w tej kategorii. Staram się więc odmawiać udziału w konkursach, jury i różnych telewizjach śniadaniowych. Jak temat mi się podoba, to zdarza mi się występować. Ale nie jako ekspert - daję tylko swój komentarz, a to, że ludzie inaczej to interpretują, to już inna sprawa.

Przeczytałam u pana, że prawie 50% ludzi zdradza swoich partnerów. To bardzo dużo.

Ludzie strasznie dużo zdradzają. U mężczyzn to jest nawet 70%, a pozostałe 30% chciałoby, ale się boi.

Jak pan myśli, dlaczego tak się dzieje?

Reklama

Tak jesteśmy zbudowani. Ludzie są zwierzętami, moralnymi wprawdzie, ale jednak zwierzętami. I nie należymy niestety do tych 3% zwierząt, które są monogamiczne. Tak ustaliła natura. Im więcej prokreacji, tym więcej populacji i szans na przetrwanie. Oczywiście nałożyliśmy potem na to kajdana religii, kultury, moralności i etyki, ale to dążenie do zapłodnienia jak największej ilości partnerek pozostało w mężczyznach. Dlatego jest im trudniej w monogamizmie. Kobiety z natury mają mniejszą potrzebę zdrady, bo mają więcej do stracenia. Mężczyźnie łatwiej jest odejść i niestety, szybciej traci pożądanie. Przebywanie z tą samą kobietą prowadzi nieuchronnie do przyzwyczajenia, zasiedzenia się w związku i w efekcie żądza znika. Ja nazywam to habituacją.

Wieloletnia partnerka przestaje być wyzwaniem dla mężczyzny?

Reklama

Właśnie o to chodzi. To jest normalny proces. I jeśli taki związek nie jest budowany na wzajemnym szacunku i przyjaźni, a kobieta nie jest fascynująca, nie tylko seksualnie, ale przez to kim jest w środku, to związek się rozpada.

Intelekt kobiety może tak samo fascynować mężczyznę, jak jej fizyczność?

Wyzwanie intelektualne bardzo często przenosi się na pożądanie seksualne. Mądrość jest strasznie sexy. To mężczyzn strasznie kręci, wbrew pozorom, chociaż trochę się też tego boją, bo mogą kobietom nie dorównać.

Jednak kobiety raczej boją się, że przestaną być atrakcyjne fizycznie, niż intelektualnie.

Na kobietach ciąży pewne przekleństwo. Nie dość, że powinny być mądre, to jeszcze muszą świetnie wyglądać. To już kwestia ewolucyjna, muszą partnera przyciągać. Stąd to ozdobnictwo ciała i twarzy, jak u zwierząt ubarwienie. Kiedy mężczyzna jest za długo u boku jednej kobiety, to spada mu współczynnik zainteresowania nią. Ale pożąda ciągle innych kobiet. Ma nadzieję, że z innymi przeżyje znowu to uczucie, które miał ze swoją partnerką lata temu. Łatwo się od tego uzależnić, bo podczas wszystkich aktów seksualnych w mózgu wydzielają się endorfiny czyli opiaty (miłość i heroina są do siebie bardzo podobne w działaniu!) i łatwo wpaść w nałóg odczuwania takiej przyjemności.

Kobiety nie są tak pewne swojej wartości i seksualności jak mężczyźni.

Ta niepewność wynika z naszego patriarchalnego modelu życia, wpływ ma na to również religia. To wszystko odciska piętno na roli kobiety, jej zachowaniu w życiu. Powinna być skromna, stać dwa kroki za mężem, nie wolno jej chcieć zbyt wiele. To ona ma przyjmować zabiegi mężczyzny, a nie sama proponować spotkanie. Polscy mężczyźni nie są do tego przygotowani.

Pana fanki mówią, że pańskie książki pomagają im wyjść z tej roli.

Wydaje mi się, że poprzez niektóre bohaterki sugeruję, że są takie kobiety, które biorą sprawy w swoje ręce. Moje bohaterki są czasem takie, na pewno Jennifer z "Samotności w sieci" jest tu przykładem. Uważam, że kobiety też mają prawo do inicjowania sytuacji intymnej, dlaczego to tylko mężczyźni mają mieć ten przywilej? Niech kobiety też się narażą na odmowę.

Czytelniczki na pewno próbują kontaktować się z panem poprzez e-maile. Czy liczą na nawiązanie z panem relacji podobnej jak w "Samotności w sieci"?

Tak, dostaję maile od kobiet. Od wydania książki w 2001 roku dostałem ich ponad 32 tysiące. To spora kolekcja, mam niezły przegląd e-maili różnego typu: niektóre są na 4 linijki, inne mają 4 strony. To są nieprawdopodobne historie. Zdarza się również, że ktoś chciałby ze mną nawiązać korespondencję nie jako z pisarzem, ale jako z mężczyzną. To nie są jednak propozycje matrymonialne, tylko listy w których ktoś chce mnie poznać jako człowieka. Generalnie staram się unikać takich kontaktów, po pierwsze dlatego, że nie mam na to czasu, a po drugie: odpisanie na taki list wskazywałoby na to, że jestem zainteresowany taką znajomością. Oczywiście jestem, ale obawiam się, że potem przyjdzie kolejny e-mail, na który ja już nie odpowiem. Odpisuję średnio na 5% listów, które dostaję. Robię to z różnych powodów, stosuję różne klucze. Albo ktoś jest z Torunia, mojego rodzinnego miasta, albo poruszyła mnie czyjaś historia. Bywa rozmaicie.

To, co pan pisze w książkach, wyzwala w czytelnikach niezbyt pozytywne emocje. Potrafi pan zdołować.

Mnie smutek fascynuje. W ogóle uważam, że życie jest w większości niewesołe. To jest taka jednostajna linia melancholii, na której tylko pojawiają się elementy szczęścia. Dla których zresztą w ogóle warto wstawać rano. Smutek jest wszechobecny, pewnie że teraz śmieję się, opowiadam dowcipy, ale on jest cały czas we mnie obecny. Wynika on z tego, że dla mnie ludzie generalnie są samotni. Nawet jeśli są w związku to jeszcze nie oznacza, że nie są samotni.

Ma pan skłonności do depresji?

Miałem epizod depresji w swoim życiu, i to dość długi, mogę pani wszystko opowiedzieć o tym jak się ją leczy, jakie substancje wyzwalają się wtedy w mózgu i tak dalej. Ale to już minęło, tak trochę dzięki mojej pierwszej książce. Ja jestem osobą smutną, melancholijną, która często popada w refleksję i lubi stan zadumy. Zastanawiam się wtedy po co żyjemy, po co funkcjonujemy na świecie. Lubię się czasem odizolować od ludzi, nabrać dystansu. Szukam samotności, ale nie jest ona dla mnie opuszczeniem. Wybieram ją, żeby potem móc do ludzi wrócić. Najgorsza jest jednak ta samotność, kiedy bardzo chcemy być z kimś, ale nie możemy, bo nie znajdujemy wokół siebie takiej osoby.

Janusz L. Wiśniewski - fizyk, informatyk, pisarz. Autor "Samotności w sieci", i wydanej w formie książek korespondencji z Małgorzatą Domagalik "Między wierszami" oraz "188 dni i nocy". Ostatnio ukazały się jego dwie nowe ksiażki "Sceny z życia za ścianą" oraz bajka dla dzieci "W poszukiwaniu Najważniejszego: bajka trochę naukowa". Na co dzień mieszka we Frankfurcie nad Menem.