Lektura historii z życia naszych Internautek to jedyna szansa, by uczyć się na cudzych błędach lub znów uwierzyć w miłość.
Dlatego zachęcamy Was do pisania listów. Namawiamy, byście usiadły przy komputerze i opisały swoją historię: zawód miłosny, ucieczkę sprzed ołtarza, życie u boku toksycznego faceta, jego zdradę, kłamstwa, którymi Was karmił, przemoc w związku, ból po stracie ukochanej osoby
i w końcu to, jak rozkwitłyście, kiedy żal ustąpił i byłyście gotowe, by znów się zakochać!

Reklama

Wasze listy opublikujemy na stronie kobieta.dziennik.pl, a autorka najciekawszej pracy (historia tygodnia)
otrzyma nagrodę o wartości ok. 150 zł.
Informacje o wyróżnieniach znajdziecie na stronach serwisu kobieta.dziennik.pl w każdy piątek.

Na maile czekamy pod adresem: KOBIETA.ONLINE@DZIENNIK.PL

Podzielcie się z nami swoimi doświadczeniami!


Listy będzie oceniać jury konkursu: redaktorki serwisu kobieta.dziennik.pl: Monika Lubowiecka, Magdalena Tymicka, Anna Znajewska

Reklama

List Laureatki Tygodnia:

Miłość jest jak wino, Elfka

Miłość jest jak wino: albo dojrzewa długo i powoli, albo wietrzeje

W mojej rodzinie kobiety nie mają szczęścia do mężczyzn. Wszystkie trafiały na kogoś, kto początkowo anielski, w dalszym życiu wykazywał tendencje do alkoholu i psychicznego znęcania się. One zaś ulegały szantażom emocjonalnym. Jedne spotkał zaszczyt opuszczenia przez gnębiciela, inne tkwią z dawną drugą połówką pod jednym dachem, albo jeśli spotkała je odrobina szczęścia, prowadzą za drzwiami domu życie z kimś innym.

Poznałam go mając 20 lat. Dotąd nikogo nie miałam. On, 25, wydawał się być tym jedynym. Zamieszkaliśmy razem. Z nim przeżyłam swój pierwszy raz. Po pół roku oświadczył się. Powiedziałam tak, ale nie czułam tego. Chciał od razu zrealizować plan „szczęśliwa rodzinka”, ale nie rozumiał moich potrzeb. Nie chciał ze mną nigdzie chodzić, uczestniczyć w moim życiu - mówił, że ma pracę lub nie ma pieniędzy. Nie rozumiał, że chcę się uczyć. Przeczytałam książkę „Szantaż emocjonalny” S. Forward i wróciłam do siebie. Początkowo wydawało mi się, że tak wygląda miłość - pełna uniesień i zasypywania sobą. Myliłam się. Odszedł po półtora roku, bo mu się nie spodobał model dziewczyny, która nie da się ugnieść. Ja sama w środku odeszłam wcześniej.

Reklama

Zamiast niego na mój koncert przyszedł ktoś, kogo nie widziałam 4 lata. Odnowiłam kontakt z cennym i wartościowym człowiekiem. Zaczął się do mnie zbliżać. Stwierdził, że nie prosi mnie o rękę, chce mi po prostu coś dać. W moje 22 urodziny musnęłam jego usta, a on wyszeptał, że chce mojego szczęścia, nie chce mnie zawieść, że o mnie myślał. Wyznałam mu, że jeśli dojdzie do bliskości między nami, będzie dla mnie pierwszym mężczyzną. Uronił łzę. Wrażliwością topi wyuczony chłód.

Za wcześnie na miłość - nazywam to metafizyką. Raz pomyślałam, że może po studiach zada mi pytanie, na które odpowiem z wielkim uczuciem w sercu - z uczuciem, którego mnie nauczył. Boję się o to wino, które ma cudowne warunki, by dojrzewać długo i powoli. Dokładnie tak, jak marzyłam myśląc o kimś, kto jest dla mnie wyzwaniem i darem, dla kogo ja jestem motywacją i niespodzianką.

Dziś wiem, że babcine prawdy się sprawdzają - pierwsza miłość, nie powinna być ostatnią. Jestem bogatsza o doświadczenia, których sposób zdobycia wyczyściłam klawiszem delete w mojej głowie. Życzę każdemu cudu, jaki mnie spotyka. Namawiam mamę, by zmieniła swoje życie - są uczucia, które uskrzydlają, o których nie chcę by zapomniała.