Jednak Klarcia nie do końca mnie zrozumiała. Kiedy wysiedliśmy z samochodu, nasza młodsza córka powiedziała z przekonaniem, że pan doktor wyjmie za chwilę dziecko z brzucha i będę ją mogła wreszcie nosić na rękach. Jednym słowem spodziewała się asystować przy porodzie! Próbowałam jakoś ratować sytuację tłumacząc jej, że tylko obejrzymy dzidziusia przez specjalny aparat, ale nie wyglądała na przekonaną. Szybko jednak zapomniała o naszej rozmowie, bo zobaczyła w recepcji przychodni miskę z cukierkami. Kolejną atrakcją był podajnik na wodę.

Kiedy wreszcie dotarliśmy do gabinetu, dziewczyny bardzo onieśmielone tuliły się do tatusia. Przypatrywały się zdumione kiedy lekarz smarował mój brzuch specjalnym żelem. Tymczasem pan doktor szybko rzucił okiem na monitor, wstał i pogratulował mojemu mężowi. - "Będzie chłopak" - powiedział myśląc zapewne, że uczynił go tą wiadomością najszczęśliwszym mężczyzną pod słońcem. A dla Marcina płeć dziecka nie ma żadnego znaczenia, tak naprawdę powinien pogratulować Weronice, która nie ukrywała radości. Jej marzenie spełniło się będzie mieć braciszka!

Po dokładnym obejrzeniu siusiaka przyjrzeliśmy się całej reszcie maleństwa. Wszystko wydaje się być w najlepszym porządku. Mały waży prawie 400 g, ma bardzo ładny profil, dwie rączki, dwie nóżki, serducho. Co do reszty narządów wewnętrznych musiałam wierzyć lekarzowi na słowo, dla mnie to były tylko czarno-białe plamy.
Kiedy wstałam z leżanki, Klara miała bardzo niewyraźną minę: -"A kiedy pan dotol wyjmie dzidziusia?"- spytała z pretensją w głosie…








Reklama