Już przy Klarze niektórzy składali mojemu tacie kondolencje, że znowu dziewczynka. Takie nieszczęście, cztery córki i trzy wnuczki. A mój ojciec jest naprawdę szczęśliwym dziadkiem zakochanym we wnusiach.
Nasze córki też są ciągle odpytywane na okoliczność rodzeństwa w brzuchu mamy. Jak łatwo się domyślić, wszyscy pytają, czy wolą siostrzyczkę czy braciszka. Weronika mimo całej swojej otwartości na kolejną dziewczynkę w rodzinie, woli brata. Z kolei Klara chce siostrę, ponieważ z bratem będzie nudno, jak to komuś niedawno powiedziała. Ja tymczasem uczestnicząc aktywnie w różnych forach internetowych natknęłam się na test, który ma wskazać płeć dziecka, kiedy jeszcze ultrasonograf nie potrafi. Z ciekawości zaczęłam wypełniać, ale niestety pytania okazały się dla mnie za trudne. Na swoje usprawiedliwienie napiszę tylko, że przed ciążą nie mierzyłam długości mojego nosa, a w teście każą odpowiedzieć, czy w czasie ciąży się wydłużył. Najwięcej wątpliwości wzbudziło we mnie pytanie, czy moja mama ma siwe włosy. Kurcze nie wiedziałam, że aż tyle czynników może mieć wpływ na płeć mojego dziecka! Dosyć popularny jest też kalendarz nazywany chińskim. Można według niego zaplanować płeć dziecka, jest to bardzo proste. Wystarczy skorelować wiek matki z miesiącem zapłodnienia i już wychodzi, co się urodzi. Zgodnie z tabelką moje dwie córki powinny być synkami, a teraz mam dla odmiany urodzić córeczkę.
Mam wrażenie, że posiadanie dzieci jednej płci jest przez większość ludzi uważane za dopust boży, bo wszyscy życzą nam chłopca. Ba, pewnie podejrzewają, że zdecydowaliśmy się na trzecie dziecko licząc, że tym razem uda się wcelować w synka.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama