Pewien mieszkaniec Tyrolu został postawiony przed sąd po tym, jak jego była partnerka pozwała go o zwrot kosztów, które w niego w pewnym sensie zainwestowała - pisze "Rzeczpospolita".

ON STUDIOWAŁ, ONA PŁACIŁA...

Przez pięć lat kobieta utrzymywała swojego ukochanego: płaciła czynsz, za zakupy, a nawet ubierała swojego konkubenta. Robiła to po to, by ten mógł spokojnie skończyć studia prawnicze (ciekawe, kto za nie płacił...) Po uzyskaniu dyplomu jej mężczyzna miał - zgodnie z umową - przejąć jej rolę i zacząć finansować życie partnerki. I tu zaczęły się schody...

Ich związek rozpadł się po pięciu latach. Kobieta bez trudu obliczyła, że na utrzymanie mężczyzny wydała aż 25 tysięcy euro i skierowała sprawę do sądu. W poniedziałek Sąd Najwyższy uznał, że mężczyzna będzie musiał zwrócić jej 12, 5 tysiąca euro - czyli połowę tego, co wydała. Słuszność wyroku nie podlega dyskusji i może być rodzajem nauczki dla wielu tego typu par. Miłość miłością, a może jednak warto czasem wzmóc czujność?

Reklama

________________________

NIE PRZEGAP:

>>> Czy serwisu randkowe naprawdę działają?
>>> Samotni z wyboru czy ze strachu