Vin Diesel w ogóle mało kojarzy się z ekranowym macho. Nad rozróby przedkłada domowe obiadki gotowane przez Palomę Jimenez, a nad ogniste romanse - wieczory spędzane w rodzinnym gronie. Gronie, które ostatnio nieco się powiększyło... O małą córeczkę, której pojawienie się na świecie było dla niego wielkim przeżyciem.

Reklama

"Początkowo nikomu nie mówiłem, że planujemy rodzinny poród" - jeden z portali cytuje fragmenty najnowszego wywiadu z aktorem. "To wyjątkowy moment i chcę go zachować w pamięci, a nie robić z tego przedstawienie".

Aktor od początku cieszył się na poród rodzinny, jego entuzjazmu nie podzielali jednak jego koledzy. "Zanim towarzyszyłem Palomie w narodzinach naszej córeczki, spytałem kumpli, co myślą o tym pomyśle. Ostrzegali mnie, że zrobi mi się niedobrze od widoku rodzącej ukochanej kobiety. Byłem w szoku! Jak można powiedzieć coś takiego?"- dziwi się gwiazdor.

Diesel podkreśla, że dzięki porodowi rodzinnemu od początku współuczestniczył w życiu ukochanego dziecka, z którym łączy go teraz wyjątkowa więź. Jego zdaniem taka rola jest o wiele wdzięczniejsza niż nerwowe oczekiwanie na korytarzu.

Reklama

"Obecność przy narodzinach naszego maleństwa to najwspanialsza rzecz, jakiej doświadczyłem. Lekarz tylko nam towarzyszył, praktycznie sam odebrałem poród. To była piękne. Nasze dziecko przyszło dzięki wysiłkowi nas dwojga, a nie tylko mojej partnerki. Własnoręcznie przeciąłem pępowinę, a nie stałem na korytarzu jak ten dureń. Dzięki temu przeżyciu łączy mnie wyjątkowa więź z naszą córeczką" - zachwyca się gwiazdor. I nie pozostawia suchej nitki na mężczyznach, którzy narodziny dziecka wolą świętować... z oddali. "Facet, który boi się porodu, jest zwyczajnym tchórzem!" - twierdzi.